Dzikie zwierzęta coraz częściej pojawiają się na miejskich terenach

Dzikie zwierzęta coraz częściej można spotkać na terenach zurbanizowanych, a służby - zwłaszcza w mniejszych miejscowościach - czasem nie wiedzą, jak wtedy postępować, aby minimalizować zagrożenie. Edukacji w tym zakresie służyła zorganizowana w środę (26.02) konferencja w Białymstoku.

Wojewoda podlaski Bohdan Paszkowski powiedział na konferencji prasowej, że często dochodzi do sytuacji, kiedy pojawienie się dzikich zwierząt na terenach zamieszkałych przez ludzi wywołuje - jak to określił - "różnego rodzaju zaniepokojenie" wśród mieszkańców.

"Mamy świadomość tego, że przepisy w tym zakresie być może nie są do końca tak bardzo precyzyjne, stąd też konieczne jest współdziałanie różnego rodzaju instytucji" - mówił wojewoda. Tłumaczył, że głównym celem konferencji jest uwrażliwienie służb na te zagadnienia i uświadomienie konieczności współdziałania, aby minimalizować zagrożenia.

Paszkowski dodał, że z udziałem zwierząt dochodzi także do różnych zdarzeń, np. wypadków drogowych. Omawiano również kwestie znajdowania padłych dzików w pobliżu miejscowości i zagrożeń związanych z wirusem afrykańskiego pomoru świń (ASF).

Inspekcja weterynaryjna przypomina, że obecność dzikich zwierząt na terenach miejskich jest zjawiskiem znanym i coraz bardziej widocznym na całym świecie. Joanna Piekut z wojewódzkiego inspektoratu weterynarii w Białymstoku zaznaczyła, że wynika to z tego, że w ostatnich latach przestrzeń życiowa dzikich zwierząt znacznie się zmniejszyła: przybywa nowych dróg, domów, różnej zabudowy.

Joanna Piekut dodaje, że kiedy widzimy dzikie zwierzęta w mieście, nie powinniśmy gwałtownie reagować.

- Przede wszystkim nie powinniśmy  panikować. Nie powinniśmy też wychodzić na przeciw temu zwierzęciu, ani  go przeganiać. Nie możemy go również straszyć, ani trąbić w  samochodzie. Nie wiemy, jak zachowa się spłoszone zwierzę. Najlepiej  wtedy oddalić się i zadzwonić np. na numer alarmowy Straży Miejskiej 986  - tłumaczy Joanna Piekut.

Podlaski wojewódzki lekarz weterynarii Andrzej Czerniawski powiedział, że dzikie zwierzęta, które pojawiają się w miastach, stanowią zagrożenia w kontakcie z człowiekiem czy też zagrożenie epizootyczne i ważne, żeby służby wiedziały, kto za co w mieście odpowiada. Przypomniał np. sytuację z 2019 r., gdy w jednym z miast powiatowych w Podlaskiem pojawił się łoś i - jak to określił - "wszyscy zastanawiali się, co z nim robić".

Andrzej Czerniawski mówi, że miasta stały się atrakcyjnym miejscem dla dzikich zwierząt. Chodzi m.in. o  łatwość zdobywania pożywienia.

- Coraz  częściej można zauważyć w miastach dzikie zwierzęta, które nie boją się  człowieka. Widzimy, że często chodzą gdzieś po śmietnikach. Te zwierzęta  stwarzają różnego rodzaju zagrożenie, np. niebezpieczeństwo kontaktu z  człowiekiem czy zagrożenie epizootyczne - tłumaczy Andrzej Czerniawski.

Przyznał przy tym, że przepisy regulujące te kwestie są rozproszone w wielu ustawach, np. ustawie o inspekcji weterynaryjnej czy w ustawie o ochronie zdrowia zwierząt i zwalczaniu chorób zakaźnych zwierząt czy w prawie łowieckim. "Chcemy pokazać (...) gdzie to jest, w jakich przepisach są pewne rzeczy i jakie kompetencje mają instytucje, które są odpowiedzialne za ewentualne zapobieganie takiemu kryzysowi" - dodał Andrzej Czerniawski.

W białostockiej Straży Miejskiej działa specjalny eko patrol, który zajmuje się interwencjami w przypadku dzikich zwierząt. Tylko w 2019 roku strażnicy mieli 967 takich interwencji, to prawie 200 więcej niż rok wcześniej. Z kolei w ubiegłym roku strażnicy odłowili prawie 250 zwierząt, czyli o blisko 50 mniej niż w 2018.

Straż Miejska w Białymstoku cyklicznie organizuje akcje informacyjno-edukacyjne dla mieszkańców. Podczas takich spotkań rozdaje m.in. ulotki i podpowiada, jak zachować się, kiedy widzimy dzikie zwierzęta np. na terenach prywatnych.

źródło: PAP | red: wsz