Radio Białystok | Wiadomości | Spółka z Michałowa nie popełniła przestępstwa zakopując odpady na jednym z osiedli
Gminna spółka z Michałowa nie popełniła przestępstwa w związku z zakopywaniem odpadów na jednym z osiedli. To prawomocna decyzja prokuratury, która analizowała zawiadomienie Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska dotyczące nielegalnego przetwarzania śmieci.
Pod koniec 2019 roku Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Białymstoku poinformował policję o działaniach gminnej spółki z Michałowa. Kontrola wykazała, że pracownicy Zakładu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej, likwidując zbiornik po szambie na jednym z osiedli, wypełnili go nie tylko gruzem pobudowlanym, ale też zużytymi oponami, połamanymi płytami azbestowymi a także zmieszanymi odpadami komunalnymi. WIOŚ uznał, że było to nielegalne przetwarzanie śmieci i skierował sprawę do prokuratury.
Po wielomiesięcznym postępowaniu śledczy uznali, że w tym przypadku nie doszło do przestępstwa, bo nie znaleziono dowodów na umyślne działanie i niedopełnienie obowiązków przez pracowników gminnej spółki.
WIOŚ zaskarżył decyzję śledczych, jednak sąd utrzymał ją w mocy. Nie skończyło to jednak sprawy, bo inspektorzy ochrony środowiska chcą, by gmina zapłaciła 88,5 tys. złotych kar administracyjnych za niewłaściwe składowanie odpadów w miejscu do tego nieprzeznaczonym. Decyzja o karach nie jest prawomocna, bo gmina odwołała się do Głównego Inspektora Ochrony Środowiska, który nie podjął jeszcze ostatecznej decyzji. Zastępca burmistrza Michałowa Konrad Sikora od samego początku podkreślał, że do zakopania niewłaściwych odpadów doszło przypadkowo i nie było w tym celowego działania.
Co ważne, na wniosek WIOŚ teren uprzątnięto.
Inspektorzy ochrony środowiska nie udowodnili łamania prawa przez białostocką spółkę zarządzającą spalarnią odpadów, bo w zarządzeniu pokontrolnym użyli niewłaściwych sformułowań.
Sprawą zwożenia tam odpadów z warszawskiej oczyszczalni ścieków "Czajka" zajmie się sąd. Firma, która zajmowała się rekultywacją pola składowego w Brańsku, nie zgodziła się zapłacić 500 złotych mandatu.
W Białymstoku nie ma procederu sprowadzania odpadów z Warszawy, jedyne były sprowadzone w latach 2015-2016 jako tzw. frakcja energetyczna - oświadczyła w środę (3.05) komunalna spółka Lech, prowadząca białostocką spalarnię. To odpowiedź na zarzuty, że w jej działalności są nieprawidłowości związane m.in. z naruszeniem warunków wykorzystania tej instalacji.