Radio Białystok | Wiadomości | Lotnisko - felieton Marka Gąsiorowskiego
Kurz bitewny po wyborach samorządowych już opadł. Zwycięzcy zajęli należne im stanowiska. Najwyższa pora, by brać się za spełnianie wyborczych obietnic. Jedną z nich była budowa lotniska w Białymstoku. Tak obiecywał obecny prezydent miasta Tadeusz Truskolaski. To może być arcytrudne zadanie bowiem dotychczasowe działania na rzecz budowy takiego regionalnego obiektu przypominają syzyfowe prace. Niebawem minie pół wieku od pierwszej próby budowy lotniska.
Według greckiej mitologii bogowie tak ukarali Syzyfa, że ten dużą część swego życia pchał ogromny głaz po górę. Kiedy wydawało się, że w końcu osiągnie cel, głaz zawsze wracał na początek drogi. Coś podobnego dzieje się od lat właśnie z podlaskim lotniskiem. Pierwsze poważne przymiarki do takiej budowy w naszym regionie miały miejsce w 1976 roku. Gierkowskie władze chciały, by pas startowy powstał w miejscowości Żuki koło Białegostoku. Niestety ekipa Gierka w 1976 roku rozpoczęła zjazd po równi pochyłej i na taką inwestycję zabrakło pieniędzy, choć ponoć wstępne prace przygotowawcze przeprowadzono.
Temat powrócił w 1991 roku przy okazji wizyty papieża w Białymstoku. Szczególnie aktywnie było środowisko aeroklubu, a ideą zainteresował się ówczesny prezydent Białegostoku Lech Rutkowski. Pomysł konsultowano z zagranicznymi fachowcami, podobno powstała nawet jakaś koncepcja dotycząca Krywlan, ale lotnisko pasażerskie i towarowe nie powstało. Następcy Lecha Rutkowskiego prac nie kontynuowali.
Mamy rok 1998. Po reformie samorządowej nowo powołane władze Podlasia zleciły opracowanie audytu na temat ruchu lotniczego w województwie. Opracowanie trafiło w ręce marszałka na koniec kadencji. Z przeprowadzonego rozeznania wynikało, że na Krywlanach i w Suwałkach trzeba zostawić lotniska sportowe, w Czerwonym Borze wojskowe. Topolany po zakończeniu inwestycji przyjmowałyby ruch towarowy i pasażerski. Dokument, jaki zostawiła po sobie ekipa ówczesnego marszałka Sławomira Zgrzywy, był dobrym punktem wyjścia do dalszych prac.
Czy ktoś z tego skorzystał? A gdzie tam! Marszałek Janusz Krzyżewski - następca Zgrzywy - mówił: Jakie Topolany?! Krywlany! Wszystko szło dobrze, odbyło się nawet symboliczne wbicie łopaty na miejscu przyszłej budowy. Miały przyjść pieniądze z centralnego budżetu, ale nie przyszły, bo w Warszawie akurat zmieniła się władza. I znów klapa.
Kolejny marszałek Jarosław Dworzański olał Krywnalny i Topolany. Postawił na Saniki. Taka lokalizacja wynikała z treści zamówionych audytów i innych dokumentów. Tenże sam marszałek pogubił się w zawiłościach negocjacji z ekologami a przedłożone w ministerstwie ochrony środowiska dokumenty zostały odrzucone i Saniki padły jak głodny wróbel na przednówku. Stało się tak mimo że tym ministerstwem zawiadywał partyjny kolega marszałka. To był rok 2014. Wówczas Urząd Marszałkowski obwinił za taki stan rzeczy firmę przygotowującą audyt. Jednak już po odejściu Dworzańskiego ta koncepcja nie obroniła przed sądem.
Sumując działania samorządu wojewódzkiego – w trzech miejscach wylano fundamenty pod budowę, która nigdy się nie rozpoczęła.
Na placu boju o lotnisko został Tadeusz Truskolaski. W porównaniu z innymi, którzy zajmowali się sprawą, wykazuje on żelazną konsekwencję. To z pewnością atut, bo jak widać głównie brak konsekwencji sprawił, że mimo blisko pół wieku starań infrastruktury lotniczej na miarę potrzeb i ambicji na Podlasiu nie ma. Truskolaskiemu powinien sprzyjać też aktualny polityczny klimat, bowiem wszystkie szczeble władzy, które mogą mieć coś do powiedzenia w kwestii tej inwestycji, wywodzą się z opcji bliskiej prezydentowi. Teoretycznie szansę na lotnisko rosną.
Jednak lotnicza koncepcja dotycząca Krywlan ma wiele słabych punktów. W dostępnych opracowaniach Krywlany plasowały niemal na samym końcu pośród bodaj sześciu wskazywanych lokalizacji. I to już teraz widać, bo rozbudowa pasa startowego do takich parametrów, które by zwiększyły zasięg lotów z i do Białegostoku to problem. A co z infrastrukturą przelotów cargo? Sam odpowiednio długi pas to za mało, obiekt trzeba otoczyć siecią dróg dojazdowych, w pobliżu lotniska musi być miejsce na liczne magazyny, parkingi dla tirów i wiele innych rzeczy. Jak weźmiemy to pod uwagę - na Krywlanach robi się ciasno, a bez lotów cargo żadne lotnisko na siebie nie zarobi.
To, że Tadeusz Truskolaski chce budować na Krywlanach, nie dziwi, bo ma tylko taką możliwość w obrębie miasta. Jednak trudno nie mieć wątpliwości, co z tego wyjdzie. Idealnie byłoby, gdyby Port Lotniczy Krywlany przybliżył nas do świata. Jaki dokładnie to będzie na obiekt – na dziś dokładnie nie wiadomo. Oby nie wyszło tak, że miasto zbuduje coś do czego wiecznie trzeba będzie dokładać, a my z Białegostoku daleko nie polecimy. Na razie niemal od pół wieku latamy wokół budowy lotniska.