Radio Białystok | Wiadomości | Koniec procesu o zadośćuczynienia dla bliskich za śmierć w przesłuchaniu żołnierza AK
Przed Sądem Apelacyjnym w Białymstoku zakończył się w środę (23.11) proces o zadośćuczynienie dla córek żołnierza AK, który w kwietniu 1949 roku - po dwóch dniach przesłuchań - zmarł w areszcie Urzędu Bezpieczeństwa w Bielsku Podlaskim.
Sąd pierwszej instancji przyznał 400 tys. zł; bliscy zmarłego chcą podwyższenia tej kwoty do 10 mln zł. Prokuratura uważa kwotę 400 tys. zł za właściwą i chce oddalenia apelacji. Wyrok ma być ogłoszony w grudniu.
O zadośćuczynienie za śmierć ojca wystąpiła początkowo jedna z córek, trzy kolejne włączyły się do procesu w trakcie.
Do śmierci żołnierza AK, później Narodowego Zjednoczenia Wojskowego, doszło 19 kwietnia 1949 roku w areszcie Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Bielsku Podlaskim. Mężczyzna miał wtedy 48 lat, był żonaty i miał siedmioro małych dzieci. Najbliżsi do dziś (żyją cztery córki zmarłego) nie wiedzą, gdzie został pochowany, rodzina nie miała możliwości uczestnictwa w pochówku.
Wniosek początkowo dotyczył 10 mln zł zadośćuczynienia, ale został rozszerzony o kwotę nieco ponad 800 tys. zł odszkodowania za utracone dochody (zarobki z pracy w gospodarstwie, a później z emerytury). Pół roku temu Sąd Okręgowy w Białymstoku przyznał łącznie 400 tys. zł zadośćuczynienia, w pozostałym zakresie wniosek oddalił.
W apelacji pełnomocnicy wnioskodawczyń dochodzą pozostałej kwoty zadośćuczynienia, czyli 9,6 mln zł. Mec. Ewelina Orzoł mówiła w mowie końcowej przed sądem odwoławczym, że w przypadku pozbawienia życia, wysokość zadośćuczynienia nie może mieć charakteru "symbolicznego".
Mówiła o brutalnych przesłuchaniach, znęcaniu się i torturach, ogromnej skali cierpień i przedwczesnej śmierci ojca wnioskodawczyń.
- W przypadku krzywd wyrządzonych przez ówczesne władze, obecne państwo jest obowiązane w sposób wymierny i odczuwalny rekompensować taką krzywdę (...). Wnioskodawczynie mają pełną świadomość tego, że śmierci nie da się przeliczyć na pieniądze, jednakże ta kwota 400 tys. zł jawi się jako rażąco niska - podkreślała mec. Orzoł.
Prokuratura chce utrzymania wyroku, czyli kwoty 400 tys. zł zadośćuczynienia, którą uważa za "mającą realną wartość, adekwatną do krzywd doznanych i ustalonych w sprawie".
Prok. Wiesława Sawośko-Grębowska zwracała uwagę, że w tego typu sprawcach materiał dowodowy jest często okrojony. Mówiła, że w tej konkretnej brak jest informacji, co doprowadziło do śmierci represjonowanego żołnierza AK, wiadomo kiedy trafił do aresztu i kiedy zmarł.
- Wniosek, że pozostawało to w związku z zastosowanymi metodami śledczymi wynika z tego, że był zdrowym człowiekiem w momencie zatrzymania - mówiła prokurator.
Odnosząc się do apelacji zwracała uwagę, że wnioskodawczynie chcą rekompensaty za ich własną krzywdę i przeżycia związane z zatrzymaniem i śmiercią ojca; mówiła, że nie jest to możliwe na podstawie tzw. ustawy lutowej z 1991 roku, czyli przepisów o uznaniu za nieważne orzeczeń wydanych wobec osób represjonowanych za działalność na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego.