Radio Białystok | Wiadomości | Sąd utrzymał wyrok wobec syna gwiazdy disco polo - Daniela Martyniuka
Białostocki sąd nie zgodził się na złagodzenie kary synowi gwiazdy disco polo, Danielowi Martyniukowi. Chodzi o łamanie sądowego zakazu prowadzenia pojazdów.
Białostocki sąd okręgowy utrzymał we wtorek (07.12) wyrok
To kara więzienia w zawieszeniu, grzywna oraz czasowy zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych dla 32-latka oskarżonego o naruszenie sądowego zakazu kierowania pojazdami. Wyrok jest prawomocny.
Chodzi o Daniela Martyniuka - syna znanego wykonawcy disco polo. Kara, to 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu na trzy lata, 10 tys. zł grzywny (sąd zaliczył na poczet tej grzywny 28 dni aresztu) oraz 6-letni zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych.
Policja zainteresowała się bliżej Danielem Martyniukiem w kwietniu 2020 roku
Okazało się wtedy, że łamie on zasady kwarantanny związanej z koronawirusem. Jak wynikało z podawanych wtedy przez policję informacji, był on w wykazie osób poddanych kwarantannie, której przestrzeganie funkcjonariusze kontrolowali w miejscach zamieszkania - czy przebywania - tych osób. Gdy sprawdzali sytuację 32-latka, okazało się, że jest on poza domem, a gdy pojawili się tam policjanci, właśnie wbiegał po schodach.
Jak podawała wtedy policja, twierdził, że "był w odwiedzinach u rodziców i nie ma najmniejszej ochoty stosować się do zasad kwarantanny". Zatrzymany został po tym, jak dyżurny policji dostał informację, że w nocy ten sam mężczyzna przyjechał samochodem na jedną ze stacji benzynowych w Białymstoku, a - na podstawie prawomocnego wyroku - miał orzeczony zakaz prowadzenia pojazdów. Pracownik stacji rozpoznał go, "ponieważ pisały o nim gazety".
Prokuratura wydała wtedy nakaz zatrzymania, a zebrane dowody pozwoliły postawić mu zarzuty związane z kilkukrotnym złamaniem sądowego zakazu kierowania pojazdami. Po postawieniu tych zarzutów 32-latek trafił nawet czasowo do aresztu, bo sąd zgodził się z oceną prokuratury, iż może zachodzić obawa matactwa.
W procesie przed sądem rejonowym obrona chciała kary ograniczenia wolności poprzez nałożenie obowiązku prac społecznych
Sąd orzekł jednak karę surowszą - 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu, 10 tys. zł grzywny oraz 6-letni zakaz prowadzenia wszelkich pojazdów mechanicznych.
Od wyroku odwołał się obrońca, chciał kary łagodniejszej, zwłaszcza krótszego zakazu prowadzenia pojazdów. Adwokat powoływał się m.in. na obecne zatrudnienie oskarżonego i sytuację rodzinną.
Kwalifikacja prawna czynów i przyjęty przez sąd rejonowy tzw. zbieg przestępstw był prawidłowy, wyrok jest sprawiedliwy i uczciwy - mówiła, uzasadniając orzeczenie, sędzia Marzanna Chojnowska.
Obrońca w swej apelacji wskazywał na - jego zdaniem - rażącą niewspółmierność kary. Argumentował, że sąd pierwszej instancji skupił się jedynie na okolicznościach obciążających.
Sędzia Chojnowska wyjaśniała, co oznacza "rażąca niewspółmierność", przypominała, jakie są sądowe dyrektywy wymiaru kary, zwracała uwagę na choćby taki jej aspekt, jak społeczne oddziaływanie czy cele wychowawcze.
Mówiła, że nie podziela stanowiska obrońcy, jakoby w ocenie sądu pierwszej instancji przeważyły okoliczności obciążające, a łagodzące nie zostały uwzględnione. Zwracała uwagę m.in. na wcześniejszą karalność oskarżonego. Przypominała, że gdyby sąd rejonowy nie wziął pod uwagę okoliczności łagodzących (np. przyznania się do winy) zapadłby wyrok bez zawieszenia.
"Sąd odwoławczy absolutnie nie widzi tutaj rażącej niewspółmierności kary, kary niesprawiedliwej" - uzasadniała sędzia Chojnowska.
"Kara to sprawiedliwa odpłata za wyrządzone zło. Proporcjonalna do czynu i winy sprawcy" - powiedziała sędzia.
Sędzia przyznała, że 6-letni zakaz prowadzenia pojazdów "wywoła utrudnienia" w życiu skazanego
Sąd przywoływał wyjaśnienia oskarżonego z pierwszej instancji, który mówił wtedy m.in., że naruszał zakaz, bo nie był przyzwyczajony do jazdy pociągiem, a przyzwyczajony do "wygodnickiego życia", bardzo lubił jeździć samochodem i nie mógł pogodzić się z utratą prawa jazdy.
"I być może będzie pan musiał przyzwyczaić się i do tej nielubianej jazdy pociągiem (...). Ale orzeczony zakaz jest tylko i wyłącznie utrudnieniem w pana przyszłym życiu. Nie uniemożliwia panu dalszego rozwoju zawodowego (chodzi o pracę marynarza - PAP), nie utrudnia kontaktów z córką, a tylko i wyłącznie będzie wymagał podjęcia większych starań z pańskiej strony i zrezygnowania z komfortu dojazdu samochodem przez siebie kierowanym" - dodała sędzia Chojnowska.
"Kara musi być na tyle dotkliwa, na tyle przez pana odczuwalna, żeby pan przeprowadził proces myślowy i stwierdził, że dolegliwość i nieuchronność tejże kary musi spowodować to, że pan zmieni swoje postępowanie (...) Nie, ten wyrok nie jest dla pana krzywdzący" - mówiła, kończąc uzasadnienie.