Radio Białystok | Wiadomości | Białostoccy obrońcy praw zwierząt chcą mieć wpływ na postępowanie ws. śmierci psa
Działacze białostockiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami chcą mieć wpływ na postępowanie dotyczące śmierci psa.
Chodzi o głośną już sprawę kierowcy, który w sobotę (13.10) nad ranem na rondzie Lussy ciągnął zwierzę za samochodem na lince zaczepionej za obrożę. Na łuku drogi linka urwała się i odczepiła od pojazdu. Nieżywego psa znaleziono na ulicy Branickiego.
Policjanci uznali, że był to nieszczęśliwy wypadek
Po przesłuchaniu mężczyzny policjanci nie postawili mu zarzutów, uznając, że był to nieszczęśliwy wypadek.
Działacze Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami złożyli wniosek o uznanie ich za pokrzywdzonych w tej sprawie, by mieć dostęp do akt sprawy i wpływ na prowadzone postępowanie.
Prezes białostockiego oddziału TOZ Anna Jaroszewicz jest zaskoczona tak szybkim postępowaniem.
Zaledwie po jednym dniu prowadzenia czynności policja stwierdza, że to był wypadek. Dla mnie jest to ogromne zaskoczenie. Nie znam materiałów sprawy, ale nie przypuszczam, że w przeciągu jednej doby sprawę, która jest tak zawiła i skomplikowana i czyn, za który grozi 5-letnie więzienie, dało się już wyjaśnić - mówi Anna Jaroszewicz.
Anna Jaroszewicz mówi, że z relacji policji wynika, że kierowca przejechał co najmniej kilka kilometrów, zanim w centrum Białegostoku oderwała się linka z psem.
Dodaje, że kompletnie nie wierzy w zapewnienia braku winy 32-letniego kierowcy.
Z wyjaśnień mężczyzny wynika, że pies po ogrodzonym podwórku biegał na kilkunastometrowej lince. Wstępne ustalenia policjantów wskazują, że linka musiała zaczepić się o element pojazdu.
Jak podkreśla policja - kierowca wyjaśniał, że nie miał świadomości, iż ciągnie za sobą psa.