W Białymstoku jest mniej wniosków o wycinkę drzew

Nie znamy skali wycinki na działkach prywatnych

Nie wiadomo, ile drzew wycięli mieszkańcy na swoich posesjach, bo od 1 stycznia tego roku nie trzeba tego zgłaszać. W różnych częściach miasta można usłyszeć dźwięk piły, ale przede wszystkim jest to związane z pielęgnacyjną przycinką drzew i krzewów.

A czy w związku z obowiązującą od 1 stycznia tego roku zmianą przepisów, ludzie wycinają drzewa na swoich działkach? Tego, jak mówi rzecznik prezydenta Białegostoku Urszula Mirończuk, nie wiadomo, bo: "nie ma obowiązku zgłaszania".

Zdania białostoczan podzielone co do wycinki drzew

Straż Miejska w Białymstoku również nie miała sygnałów dotyczących takich wycinek, tak, jak to miało miejsce np. w Krakowie, czy Warszawie. A zdania białostoczan co do tego, czy powinny być ograniczenia w wycince, czy też nie, są podzielone. Jedni mówią, że przecież drzewa dają tlen i nie powinno ich się usuwać, inni, że skoro ktoś sam posadził drzewo, to powinien mieć prawo do jego wycięcia.

Pozwolenie jest potrzebne, gdy ktoś prowadzi działalność gospodarczą

W przypadku wycinki na własnej posesji zezwolenia mieć nie trzeba, przynajmniej na razie, ale niezbędne jest ono, gdy ktoś prowadzi na danym terenie działalność gospodarczą. Od początku tego roku do Urzędu Miejskiego w Białymstoku wpłynęło prawie 40 wniosków, czyli ponad dwa razy mniej niż w tym samym okresie roku ubiegłego, kiedy takich wniosków było około 100. Czy to oznacza, że przedsiębiorcy nie chcą wycinać drzew w Białymstoku? Niekoniecznie, bo najprawdopodobniej czekają na zmianę uchwały rady miasta. Urzędnicy pracują nad tym, by obniżyć cenę za wycinkę, choć oczywiście ostateczna decyzja będzie należeć do radnych. Obecna stawka to 500 złotych za usunięcie 1 cm obwodu pnia drzewa.

| red: wsz