Radio Białystok | Sport | Kibice pożegnali piłkarzy Jagi przed finałem Pucharu Polski [zdjęcia, wideo]
Były słowa wsparcia, doping i wiara w zwycięstwo. Kibice Jagiellonii Białystok pożegnali piłkarzy odjeżdżających do Warszawy na finał Pucharu Polski.
Przed hotelem Cristal w centrum Białegostoku zebrało się co najmniej kilkuset kibiców. Na wyjście piłkarzy rozwinęli transparent z hasłem: "My kibice pomożemy, Puchar Polski zdobędziemy".
Jeden z kibiców Andrzej Wilczyk mówi, że spotkanie miało pokazać, jak bardzo kibicom zależy na wygranej w Pucharze Polski. Zwycięzca rywalizacji zapewnia sobie bowiem grę w europejskich rozgrywkach.
#FinałPP Jaga, my wierzymy! pic.twitter.com/eAJo6GI1GE
— Jagiellonia (@Jagiellonia1920) May 1, 2019
Jagiellonia po południu będzie trenować na PGE Narodowym w Warszawie. W czwartek (2.05) na tym stadionie zagra z Lechią Gdańsk w finale piłkarskiego Pucharu Polski. Transmisja na naszej antenie.
No to ruszamy!???? pic.twitter.com/bdLTmuLdPm
— Kamil Świrydowicz (@KamilSwir) May 1, 2019
Z Białegostoku i innych miast regionu do Warszawy na czwartkowy mecz finałowy piłkarskiego Pucharu Polski między Jagiellonią a Lechią Gdańsk wybiera się kilkanaście tysięcy kibiców. "Jaga" w swoim trzecim finale powalczy o drugi triumf w tych rozgrywkach.
W 2010 roku białostoczanie Puchar Polski zdobyli pokonując w Bydgoszczy Pogoń Szczecin 1:0. W czwartek walczyć będą nie tylko o triumf w tych rozgrywkach, ale również o przepustkę do europejskich pucharów kolejny rok z rzędu. W razie porażki, gdy równocześnie Lechia Gdańsk nie zdobędzie mistrzostwa kraju (obecnie jest druga w tabeli), Jagiellonia może nie dostać się do tej rywalizacji.
Przeznaczona dla kibiców Jagiellonii pula biletów na finał PP rozeszła się bardzo szybko, podobnie jak dodatkowe wejściówki przyznane klubowi przez PZPN. Szacunki środowiska fanów białostockiego zespołu mówią o kilkunastu tysiącach osób, które przyjadą na PGE Narodowy dopingować swoją drużynę. Część przyjedzie czterema specjalnymi pociągami wyjeżdżającymi w czwartek rano z Białegostoku.
"Jagiellońska Majówka na Stadionie Narodowym" - takie hasło obowiązuje kibiców od zwycięskiego półfinału z Miedzią Legnica. Zapowiadają przygotowanie specjalnej oprawy meczowej, z racji na wielkość trybun na Stadionie Narodowym - największej jaką dotychczas stworzyli. Zorganizowani fani apelują do pozostałych kibiców o włożenie na mecz barw klubowych, czyli tzw. pasiaków w żółto-czerwone pasy.
O znaczeniu gry w finale Pucharu Polski dla klubu mówi też prezes Jagiellonii Cezary Kulesza. Jak przypomniał w rozmowie z PAP, w 1989 roku, gdy białostoczanie grali w finale po raz pierwszy w historii ("Jaga" przegrała wówczas z Legią Warszawa 2:5), miał przyjemność wziąć udział w tym meczu ponad 20 minut (wszedł na boisko z ławki rezerwowych - PAP).
- Nie można przed meczem powiedzieć, że wynik jest nieważny i można go przegrać, bo już jesteśmy w finale. Piłkarze mają swój cel i chcą wygrać, ale taki cel mają też piłkarze Lechii - dodał Kulesza. Wyraził nadzieję, że będzie to emocjonujące spotkanie dwóch zespołów z czołówki ekstraklasy.
Ireneusz Mamrot o meczu Jagiellonii z Lechią Gdańsk
Trener piłkarzy Jagiellonii Białystok Ireneusz Mamrot przyznał, że czwartkowy finał Pucharu Polski z Lechią Gdańsk na PGE Narodowym w Warszawie traktuje jak najważniejszy mecz sezonu. - Już samo wyjście na murawę tego stadionu powoduje, że adrenalina idzie górę – dodał.
Przed nami najważniejszy mecz sezonu. Jesteśmy mocno skoncentrowani. Cieszymy się że trafiliśmy na ten stadion. Wbrew pozorom droga do finału nie była łatwa, mimo tego, że graliśmy z kilkoma drużynami z niższych lig. Wielu zespołom z ekstraklasy ta sztuka się nie udała. Wiemy, gdzie jesteśmy, ale nie zamierzamy się tym zadowalać. Chcemy oczywiście zwyciężyć
- powiedział Mamrot podczas środowej konferencji prasowej na PGE Narodowym.
Szkoleniowiec Jagiellonii przyznał, że takie spotkanie różni się od meczów ligowych.
- Nie ma co zaprzeczać. Samo wyjście na murawę tego stadionu powoduje, że adrenalina idzie w górę. W sporcie każdy pracuje po to, żeby kiedyś mógł spojrzeć na swoją gablotę i ważne, aby coś w niej było. Jest wielu świetnych piłkarzy i trenerów, którzy nie mają takiego pucharu. Dla nas to bardzo ważne spotkanie. Nie ma jednak presji i stresu. Jest ogromna chęć zwycięstwa. Traktujemy to jako formę nagrody – podkreślił trener.
Jak przyznał, zdaje sobie sprawę z oczekiwań sympatyków Jagiellonii.
- Od początku mojej pracy w Białymstoku kibice mocno podkreślają, jak ważny jest dla nich Puchar Polski. Bardzo chcieli tu przyjechać i dopingować zespół. Cieszymy się, że mogliśmy zrealizować część ich marzenia. Natomiast drugą częścią jest zdobycie pucharu, oczywiście takie jest również nasze marzenie – powiedział Ireneusz Mamrot.
Trening piłkarzy @Jagiellonia1920 przed #FinalPP
— Radio Białystok (@radiobialystok) 1 maja 2019
#PucharPolski
#JAGLGD
pic.twitter.com/3ammIbFXbC
Lechia w ostatnich czterech ligowych meczach straciła aż 12 bramek, ale trener Jagiellonii nie sugeruje się tym faktem.
- Powiem w ten sposób - nie zajmujemy się ani tym, że przegraliśmy dwa mecze z Lechią w tym sezonie, ani tym, że Lechia straciła w ostatnim czasie tyle bramek. Jest drużyną bazującą na bardzo dobrej organizacji gry. Finał PP to jeden mecz, w którym wiele rzeczy będzie decydować o wyniku. Nie tylko kwestie motoryczno-taktyczne, które są oczywiście ważne, ale też strefa mentalna. To może okazać się najważniejsze – zaznaczył.
Szkoleniowiec Jagiellonii wyraził się bardzo pochlebnie o czwartkowych rywalach.
- Gdyby nie umiejętności piłkarzy Lechii, nie byliby w tym miejscu, w którym są. Bardzo dobrą pracę wykonuje trener Piotr Stokowiec. Oni mają w każdej formacji bardzo dobrych piłkarzy, począwszy od bramkarza Dusana Kuciaka. Każdy zespół, który walczy o wysokie cele, musi takich mieć – podkreślił.
Jeżeli chodzi o sytuację kadrową Jagiellonii, trener przyznał, że jest lepsza niż w ostatnim meczu ligowym, bo nikt nie pauzuje za kartki (w Pucharze Polski są one liczone osobno). Przypomniał jednak, że kilku zawodników od dawna leczy ciężkie kontuzje, jak Stefan Scepovic i Mile Savkovic. Od pewnego czasu nie grał również m.in. Arvydas Novikovas.