Radio Białystok | Magazyny | Podróże po kulturze | Dlaczego potrzebujemy opowieści o mieście? - felieton Doroty Sokołowskiej
Każdy z nas zna te klimaty: rozwalające się chaty, drewniane, ubogie. Zero starówki. Mało ludzi, którzy z dumą przyznawaliby, że są z kolejnego pokolenia Białostoczan.
Częstym problemem przy wyświetlaniu playera jest używanie Adblocka.
Dłuższe dźwięki na niektórych wersjach przeglądarki Chrome są ucinane.
Wstydliwe śledzikowanie i - o zgrozo - mnóstwo innych: a to mówiących w językach mniejszości lub jeszcze gorzej - po swojemu. I ta historia też nie wiadomo co z nią zrobić: jacyś Żydzi, zapomniani, a jednak z każdego kąta wołający o obecność.
Nie, nie mówię o współczesności, mówię o czasie przeszłym, kiedy i ja zjechałam do miasteczka na wschód, z tęczą na Centralu i desą w centrum. To było 30 lat temu i świat Białegostoku wyglądał jakby na zgrzebnej łacie materiału rozłożono szare kamyki. I kilka kolorowych.
Co wspominamy z tamtych czasów? Z artystów Wiesława Kazaneckiego, dopiero na nim miasto zaczęło budować legendę patrona, a potem musiało minąć dwie dekady, żeby nagroda uzyskała ważność i splendor. Byli artyści, których grupowały nie galerie (znacznie mniej liczne niż teraz) ale chodnik przed Desą i plenery białowieskie. Były wydarzenia - z wypadkiem wagonu z chlorem. Dlaczego nikt nie napisał o tym sensacyjnej powieści? Nie wiem. Było życie przed nami, tak wiem, znam szczegóły życia artystycznego w centrum, kluby 7, Związkowiec, Chwileczka, czy Empik. Ale… ich życie przetrwało tylko w anegdotach, wspominanych przez kilku z najlepszą pamięcią.
Kto chce poznać czas artystyczny ubiegłego stulecia ma do dyspozycji prasę i dopiero teraz powstające publikacje, o tym jak to drzewiej bywało. No i radio. Mamy zapis audycji –portretów ze sławami, rzecz bezcenna i nie do podrobienia.
Czy kiedyś nie było mody na pisanie o Białymstoku? I na mówienie o tym mieście poprzez twórczość licznych i bardzo zdolnych artystów? Kiedy dwa tygodnie temu zaczęliśmy naszą przygodę z opowiadaniem o Białymstoku, dostaliśmy mnóstwo opinii i głosów od naszych słuchaczy, że świetnie, że wreszcie. Ludzie kłócili się o to, czy to dobrze, ze stolica Podlasia jest rozsławiona przez disco-polo, i cieszyli, ze wybitni artyści od nas i z zewnątrz chętnie się Białemustokowi przyglądają i inspirują naszymi żubrami, białym śpiewem, życzliwym otwarciem, dzikimi lasami, dziką duszą. I śledziami, choć konia z rzędem temu z młodych, co przyzna się, ze śledzie lubi., Jeść. I zmiękczać.
Czy jesteśmy w jakimś wyjątkowym czasie, ze dopiero teraz upominamy się o rozmowy o naszym mieście? Czy może musiała napłynąć rzeka zmian, najpierw stworzyć miasto na nowo, wbić nas w dumę i dopiero dać zatęsknić do tego, żeby je wreszcie opisać, obfotografować, namalować, a nawet wyszydzić, ale życzliwie, z symbolami odwiecznymi: białe niedźwiedzie, bimber, szeptuchy,…
Deweloper musiał postawić sporo wielkomiejskich wieżowców, prezydent odważnie wycinać drzewa w centrum i okalać miasto obwodnicą, uniwersytet musiał wyjść z lasu do miasta, zdobyty przez studentów Dom Partii zawsze będzie jego metaforą – czy na nowo wylądować w lesie. Musiało spłonąć wiele domów, żeby docenić stratę, a różni tacy z zewnątrz musieli wpaść z impetem do miasta i zruszyć stojącą wodę naszej historii. Musiało kilka osób umrzeć, żeby zobaczyć kim naprawdę byli i zrozumieć, że ludzie są niezastąpieni. Ale przede wszystkim musieliśmy przeżyć tu młodość, zakorzenić się i wychować dzieci, pokochać to miasto i na nowo zechcieć je nazwać. Nazywamy po swojemu, my, potomkowie opinii socjologów z filii Uniwersytetu, więc też tylko przyjezdnych, że Białystok jest miasteczkiem ruralnym, wiejskim, napływowym. Nie bez powodu kiedy wpisze się to hasło: miasto ruralne, wyskakuje jako pierwszy list prof. Elżbiety Czykwin o Białymstoku.
Ja też jestem przyjezdna, jak większość tych, którzy dziś i tydzień temu mówili o swoim mieście. Musiało minąć mało wiele, jak piszą w bajkach, żeby uznać za swoje. Pokochać. Osadzeni w nowej przestrzeni, my, napływowcy z okolicznych miasteczek, i dołączeni z podlaskich wsi tworzymy symbolikę miasta wreszcie oswojonego, naszego, a więc wartego opowiedzenia i nagrania. I namalowania. Ważnego. Czasem jeszcze mamy problem z kompleksami, ale… kto ich nie ma.
30 lat temu przyjechałam tu na studia. Zostałam. Chcę przeglądać się w opowieściach o Białymstoku, ciesząc się, ze to piękne miejsce należy także do mnie. Czyż nie tak?
Mało kto wie, ale autorka sagi "Stulecie Winnych" Ałbena Grabowska, od czasu do czasu lubi zmieniać gatunki literackie i w tym roku dostaliśmy kryminał "Nóż w sercu. Sprawa chirurga".
Błyskotliwy debiut Moniki Czarnowskiej, który wciąga bez reszty, pozwalając zatopić się w gęstej atmosferze niepokoju. Prawda czai się tam, gdzie najmniej się jej spodziewasz.
"Zaplanowana historia" to tytuł nowej wystawy a jednocześnie historyczna podróż po Bielsku Podlaskim i dawnej ziemi bielskiej z archiwalną mapą i planem w ręku zamiast nawigacji.
Nerd Fest już za kilka dni połączy białostockich miłośników popkultury, fantastyki i świata geeków.
Strefa komfortu i po co się z niej wychodzi? To temat przewodni tegorocznego festiwalu "Niebieska kropka". Zacznie się on w piątek (27.06) w kinie i Domu Kultury w Bielsku Podlaskim i potrwa 3 dni.
Chociaż seriale obyczajowe to nie jest moja pierwsza liga, z pasją obejrzałem kultową amerykańską produkcję "Biały lotos", o której ostatnio było głośno, m. in. za sprawą debiutującego w tym roku 3. sezonu.
Trwa Międzynarodowy Festiwal Teatrów Lalek dla Dorosłych "Metamorfozy Lalek" w Białymstoku. Do soboty (28.06) zobaczymy blisko 30 spektakli.
Jak co roku miasto Białystok nagradza wybitnych twórców w dziedzinie tworzenia i upowszechniania kultury.
Jury 14. edycji Nagrody im. K. I. Gałczyńskiego "Orfeusz" za najlepszy tom poetycki roku, w składzie: Jarosław Ławski (przewodniczący), Agnieszka Czajkowska, Marzanna B. Kielar, Bronisław Maj, Marek Zagańczyk (sekretarz jury Wojciech Kass), spośród dwudziestu nominowanych do nagrody książek, wyłoniło finałową piątkę.
Prowadzący:
Andrzej Bajguz