Radio Białystok | Gość | Wojciech Strzałkowski [wideo] - przewodniczący rady nadzorczej Jagiellonii Białystok
"Przez chwilę mi łzy popłynęły, ale więcej było tej radości. Można powiedzieć, że całe życie czeka się na takie wydarzenie, wymarzone, nawet wymodlone, bo przecież nasi kibice śpiewali: "Słuchaj Jezu, jak cię błaga lud, z Jagiellonii mistrza Polski zrób". I w końcu mamy to zwycięstwo." - mówił w Polskim Radiu Białystok przewodniczący rady nadzorczej Jagiellonii Białystok Wojciech Strzałkowski.
To największy sukces Jagiellonii Białystok w 104-letniej historii klubu. Żółto-czerwoni po raz pierwszy zdobyli mistrzostwo Polski. Tytuł zapewnili sobie po sobotniej (25.05) wygranej z Wartą Poznań (3:0). Jagiellonia Białystok zagra w eliminacjach Ligi Mistrzów. O tym z Wojciechem Strzałkowskim rozmawia Jerzy Kułakowski.
Jerzy Kułakowski: Jak zdrowie po sobocie, po niedzieli?
Wojciech Strzałkowski: Głos jeszcze do końca nie jest wyleczony, ale czuję się już dużo lepiej. Odpoczywałem całą niedzielę.
Proszę mi powiedzieć - ostatni mecz, ostatni gwizdek - euforia na stadionie, potem wielka feta w centrum, na Rynku Kościuszki. Byli tacy, którzy się śmieli z radości, tańczyli, krzyczeli, byli tacy, którzy płakali. Jak pan na to zareagował?
Podobnie. Przez chwilę też mi łzy popłynęły, ale więcej było tej radości. Można powiedzieć, że całe życie czeka się na takie wydarzenie, wymarzone, nawet wymodlone, bo przecież nasi kibice śpiewali: "Słuchaj Jezu, jak cię błaga lud, z Jagiellonii mistrza Polski zrób". I w końcu mamy to zwycięstwo.
To mistrzostwo - nie da się ukryć, to jest taka klamra spinająca i pana, i pana kolegów udziałowców Jagiellonii Białystok. Zaangażowanie 20-letnie w budowę tego klubu. W styczniu świętowaliśmy jubileusz 20-lecia.
Tak. Dlatego w styczniu, ponieważ w ciągu roku nie było na to czasu. Dokładnie 21 lat mija za kilka dni jak wraz z kolegami przejęliśmy wtedy w 2003 roku klub, który był zadłużony po uszy, można powiedzieć. Zamknięta była woda, odcięty prąd. Potężne długi. No i wtedy zwrócił się do nas ówczesny prezes klubu Lech Rutkowski - jak pamiętamy, pierwszy prezydent Białegostoku po przemianach społeczno-politycznych, z prośbą, żeby pomóc klubowi. Natomiast nie było czasu, żeby zrobić jakiś porządny audyt klubu, więc trochę z zamkniętymi oczami, trochę po omacku żeśmy wyrazili zgodę na to, że okej - wchodzimy w ten klub. A potem się okazało, że długów jest dużo, dużo więcej niż się na początku mówiło.
To mistrzostwo to jest też spełnienie kolejnego marzenia, bo kiedy wchodziliście, Jagiellonia grała w drugiej lidze. Potem był awans. Potem był Puchar Polski, były pierwsze medale mistrzostw Polski, występy w europejskich pucharach. Chyba kibice na jednym z ostatnich meczów wywiesili taki transparent, że "Wszystko zaczyna się od marzeń". Spełniają się pana i udziałowców kolejne marzenia. To gdzie jest ten limit marzeń?
Myślę że nie ma czegoś takiego, jak limit marzeń. Można ciągle marzyć o czymś dalej. Przykład. Kolejnym krokiem jest to, ażeby ładnie pokazać się na arenie europejskiej w tych eliminacjach do Ligi Mistrzów. I to jest też takie marzenie - wygrać przynajmniej ten jeden pierwszy dwumecz. Jakby się to udało, wtedy minimum awansujemy do fazy grupowej Ligi Konferencji Europy, a może gdzieś wyżej. Te marzenia zawsze człowiek ma i od marzeń człowiek nie ucieka. Czasami się spełniają, tak jak przedwczoraj.
Wspomniał pan o kłopotach finansowych z dawnych lat, ale w ostatnich miesiącach też nie było różowo. Udziałowcy ratowali ten budżet, łatali go, ale premia za mistrzostwo Polski - w sumie ponad 30 milionów - oczywiście płacone w transzach, to stawia Jagiellonię w znacznie lepszym świetle.
Tak, wszystkie te zadłużenia, które powstały w międzyczasie - tę dziurę budżetową, którą łataliśmy, będzie można teraz zasypać i myśleć do przodu o finansowaniu co najmniej na dwa lata. A jeśli uda się cokolwiek zdobyć jeszcze na poziomie europejskim, to dodatkowe pieniążki będą. I cały czas się rozglądamy za jakimś przyzwoitym, majętnym udziałowcem, który chciałby wesprzeć klub. Także tak, finansowo po zwycięstwie jest dużo, dużo lepiej.
19 czerwca - wracamy do tych europejskich pucharów, dowiemy się z kim Jagiellonia zagra w drugiej rundzie eliminacji Ligii Mistrzów. To mogą być drużyny z Pragi, Budapesztu, Bratysławy, norweskie, duńskie, może być też Karabach Agdam, czyli wyjazd do Azerbejdżanu. Czy pan ma jakiś taki kierunek, w którym chciałby za tą Jagiellonią podążyć w drugiej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów?
Ja myślę, że wszystkie kierunki, które pan wymienił, są bardzo atrakcyjne dla naszych kibiców. Jak wyjeżdżaliśmy, był i Cypr, była i Belgia, i Portugalia niezapomniana. Więc przy okazji takich meczy zawsze też kibice - jadąc za swoją drużyną - również zwiedzają, poznają nową kulturę, nowe zwyczaje danego regionu czy zabytki. Więc zawsze taki wyjazd jest również atrakcyjny turystycznie. Ja nie mam ulubionego - każdy z nich będzie mile widziany.
A gdyby tak Jagiellonia trafiła - co też jest możliwe - na PAOK Saloniki. Pan pamięta 2010 rok i rywalizację z Arisem - koktajle Mołotowa, bardzo atrakcyjny był to wyjazd.
Bardzo dobrze pamiętam. Aris Saloniki to był ten przykład - zły przykład - czegoś, co nie powinno się w ogóle wydarzyć. Jak można rzucać w autobus - którym jechali udziałowcy, akcjonariusze, rada nadzorcza i goście - butelkami z benzyną? Przed autokarem były potężne, na kilka metrów płomienie. Czarny dym. Coś, czego się nie da zapomnieć. Połowa gości z autokaru po prostu wybiegła i pojechała taksówkami do hotelu przestraszona. Połowa z nas wróciła na stadion. Więc czegoś takiego nie chciałbym przeżywać. A czy PAOK Saloniki będzie lepszy od Arisu Saloniki, trudno mi powiedzieć.
Wiemy, że jeśli Jagiellonii - odpukać - podwinęłaby się noga w drugiej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów, ciągle jest szansa na dalszą grę, bo spadamy wtedy do Ligi Europy, w razie niepowodzenia do Ligi Konferencji Europy. To są trzy dwumecze na europejskich boiskach. A to się wiąże też z pieniędzmi. Tutaj prezes Pertkiewicz, kiedy gościł u nas niedawno mówił, że dodatkowe wpływy do budżetu to jedno, ale dodatkowe koszty to drugie. Trzeba to wszystko ładnie zorganizować, żeby się w tej Europie pokazać, też fajnymi wynikami - to tutaj skład się kłania.
Oczywiście ma pan rację. Po tej premii dziura zostanie zasypana, sytuacja będzie lepsza, ale też pamiętajmy o tym, że mamy wydatki związane nie tylko z wyjazdami, ale też również musimy wzmocnić drużynę. Dyrektor sportowy Łukasz Masłowski już ma konkretne przykłady. I o nich nie chcę mówić - najlepiej, żeby sam o tym mówił. Wzmocnienia i w ataku i na skrzydle, i w pomocy. Dlatego że grając sobota, środa - przybliżę tutaj słuchaczom - sobota, czyli "weekend" na arenie krajowej, czyli ekstraklasa, oraz wtorek czy środa - to są puchary europejskie - przy takich zawodach trzeba mieć dwa pełne składy, w ten sposób, by po prostu można było tych zawodników wymieniać na poszczególne mecze. To się wiąże z kolejnymi kosztami. Musimy wzmocnić drużynę po prostu, musimy się ładnie pokazać w eliminacjach do Ligii Mistrzów i pucharów europejskich.
Z pana słów wynika, że nie ma mowy o osłabieniu, choć wiadomo, bywają propozycje nie do odrzucenia.
Tak, z tym się trzeba zgodzić. Jeśli wpłynie oferta czy na Marczuka czy na Wdowika to nad każdą ofertą się pochylimy. To nie znaczy, że my chcemy drużynę wyprzedawać - tak tego nie należy rozumieć. Ale pochylić się nad ofertą znaczy, że jeśli będzie na tyle atrakcyjna, że można będzie za te pieniądze "kupić" czy pozyskać nowego zdolnego zawodnika, dwóch, albo trzech, z których wyrośnie być może talent, tak jak Wdowik, czy tak jak Marczuk, to na pewno się nad taką ofertą pochylimy, ale z góry nie deklarujemy, że chcemy drużynę sprzedawać, bo to nie miałoby sensu.
Musimy być mocniejsi na puchary europejskie i na przyszły sezon.
Na koniec zapytam o dzisiejszy wieczór - gala piłkarskiej ekstraklasy w Warszawie - wybiera się pan?
Oczywiście.
I tam Jagiellonia będzie dyskusyjnie największą bohaterką. Jest mnóstwo nominacji.
We wszystkich kategoriach z wyjątkiem bramkarza. Chociaż nasz bramkarz, Zlatan Alomerović - uważam że jest super bramkarzem, ale w tej kategorii nie ma nominacji. We wszystkich pozostałych - formacja obronna trzech, pomoc trzech, w ataku dwóch. Trener oczywiście, bezapelacyjnie moim zdaniem. Młodzieżowiec - Dominik Marczuk. Także to będzie wspaniały, szczęśliwy wieczór dzisiaj. Jesteśmy bardzo dumni z naszej drużyny, z tego co udało się dokonać pod okiem charyzmatycznego, zdolnego, młodego, jakże skromnego trenera Adriana Siemieńca, którego bardzo cenię i szanuję.