Radio Białystok | Gość | Jolanta Tulkis - z Powiatowego Urzędu Pracy w Białymstoku
- Osoby z Ukrainy, które do nas przychodzą, są wykwalifikowane, często nie mają dokumentów. Ale tak naprawdę podejmą każdą pracę, bo nie chcą korzystać z naszego socjalu. Chcą się usamodzielnić i nie chcą być dla nas ciężarem.
Nieco ponad 13 tysięcy osób zarejestrowanych było na koniec lutego 2022 r. w Powiatowym Urzędzie Pracy w Białymstoku. To o kilkadziesiąt mniej niż miesiąc wcześniej. Jak zmienił się rynek pracy podczas pandemii? Jak wpłynie na niego potrzeba zatrudnienia uchodźców z Ukrainy?
Z rzeczniczką Powiatowego Urzędu Pracy w Białymstoku Jolantą Tulkis rozmawia Edyta Wołosik.
Edyta Wołosik: Prawie 40 uchodźców z Ukrainy znalazło już zatrudnienie poprzez Powiatowy Urząd Pracy w Białymstoku. To przede wszystkim kobiety?
Jolanta Tulkis: W 99 proc. kobiety.
Nadal zarejestrowanych jest ponad 20 obywateli Ukrainy. W jakich branżach pracodawcy zadeklarowali chęć zatrudniania właśnie Ukraińców?
W chwili obecnej w rejestrze jako osoby bezrobotne zarejestrowały się ponad 22 osoby. Z tym że nie wszyscy się rejestrują. Nie wszystkie osoby, które przychodzą do nas pytać o pracę, mają chęć zatrudnienia. Oni nie mają takiej potrzeby, ponieważ są i tak ubezpieczone zgodnie z przepisami specustawy.
Pracodawcy zgłaszają oferty pracy z chęcią zatrudnienia uchodźców. Teraz mamy 94 oferty pracy, głównie dla kobiet. To gastronomia, czyli pomoc kuchenna, kucharz, pokojowa, sprzątanie. To są stanowiska proste. Natomiast te osoby, które przechodzą, są wykwalifikowane. Nierzadko nie mają dokumentów. Ale one tak naprawdę podejmą każdą pracę, bo nie chcą korzystać z naszego socjalu. One chcą się usamodzielnić, chcą wrócić do - powiedzmy - normalnego życia, nie chcą być dla nas ciężarem.
W jakich branżach szukają pracy?
W każdej branży. Była u nas pani sędzia i były osoby po prawie, i sprzedawcy, i menadżerowie. Także naprawdę bardzo różne osoby. W Powiatowym Urzędzie Pracy od niedawna pracuje osoba, która biegle posługuje się językiem rosyjskim i ukraińskim, więc nie mamy problemów z komunikacją.
Z drugiej strony, jeśli przychodzi czy pani sędzia, czy pani menadżer, to czy są takie oferty? Czy raczej mówimy o innych zajęciach?
Na ten moment są to stanowiska proste, takie, gdzie są potrzebne umiejętności. Zdarzyły się nam też oferty pracy dla osób po prawie. Natomiast pracodawcy zgłaszają oferty do naszego urzędu, ale również do urzędu miejskiego i do Podlaskiego Urzędu Wojewódzkiego. Mamy takie wsparcie dotyczące uchodźców. Jest wymiana informacji.
Powstaje oczywiście pytanie, jak szukanie pracy uchodźcom z Ukrainy wpłynie na nasz rynek pracy. Pojawiają się już takie wątpliwości, czy pracy wystarczy dla wszystkich - nie tylko dla uchodźców.
Osoby z Ukrainy wypełniają lukę, którą stworzyła pandemia. Gastronomia i hotelarstwo ucierpiały tutaj najbardziej i te osoby zapełniają tę lukę, więc nie wydaje mi się, żeby zabrakło pracy dla Polaków.
Jak pandemia wpłynęła na nasz rynek pracy?
Nasz rynek pracy nie miał wytchnienia, nie miał jeszcze możliwości ustabilizowania się po pandemii. Jesteśmy u jej schyłku, tak nam się przynajmniej wydaje, ale pracodawcy nie mieli jeszcze takiego oddechu, a już musimy się mierzyć z kolejnym bardzo dużym problemem, jaki stanowią uchodźcy i konflikt zbrojny.
Jest to też trudna sytuacja dla nas wszystkich. Robimy wszystko, żeby jakoś temu zaradzić. Poza tym pracodawcy, którzy w tym momencie zatrudniają uchodźców, mają możliwość zatrudnienia ich bez dodatkowych zezwoleń. Jedynie, co muszą zrobić, to w ciągu 14 dni od momentu zatrudnienia powiadomić powiatowy urząd pracy poprzez portal praca.gov.pl. Jak już wyślą zgłoszenie, to prosimy, żeby zostało ono wydrukowane, żeby było w dokumentach firmy na wypadek kontroli. Natomiast uchodźcy z Ukrainy nie muszą więc mieć dodatkowych zezwoleń na to, żeby pracować w Polsce.
W Białymstoku trwają teraz Targi Edukacji i Pracy. Dziś od 11:00 do 18:00 można odwiedzać stadion miejski przy ulicy Słonecznej. Wystawiają się tam szkoły ponadpodstawowe po to, by zachęcić uczniów kończących podstawówki do tego, żeby wybierać kształcenie w konkretnych zawodach. Ale też jest ponad 30 pracodawców, którzy proszą niejako, żeby ci uczniowie kształcili się w konkretnym zawodzie. Czy również obserwujecie, że większość ofert pracy, którymi dysponujecie, to jest praca dla tych, którzy mają fach w ręku?
Jak najbardziej. To się nie zmieniło. Na to nie wpływa ani pandemia, ani wojna. Pracodawcy potrzebują fachowców, potrzebują osób z konkretnym wykształceniem, konkretnym doświadczeniem. Coraz częściej oczywiście z braku takich fachowców na rynku posiłkują się swoimi pracownikami i ich szkolą. Korzystają u nas ze szkoleń, staży, żeby jakoś te luki zapełnić.
Natomiast chcemy też odczarować szkolnictwo zawodowe, branżowe, bo takich osób nam brakuje na rynku pracy. Takich, które na przykład potrafią przeczytać rysunek techniczny, potrafią posługiwać się suwmiarką bądź innymi przyrządami czy ustawić maszynę.
Z roku na rok rozbudowuje się system szkoleń, także przy udziale Powiatowego Urzędu Pracy. Możemy też zaobserwować od jakiegoś czasu, że pracodawcy nawiązują współpracę ze szkołami, to widać także na naszych targach. Pracodawca mówi szkole, co jest u niego w firmie, na czym się pracuje i szkoła usiłuje w miarę możliwości dostosować swoje nauczanie tak, żeby wyszedł gotowy pracownik.