Radio Białystok | Gość | Szymon Bielonko - lekarz rodzinny
"Widzimy, że ta fala mocniej nas dotyka, z większą częstością. Na szczęście większość pacjentów przechodzi zakażenie koronawirusem w miarę łagodnie" - mówi Szymon Bielonko.
W podlaskich szpitalach dziennie przebywa znacznie więcej chorych zakażonych koronawirusem, niż było to podczas trzeciej fali. Podlaskie jest wśród regionów, gdzie jest najmniej zaszczepionych na COVID-19. Dodatkowo wiele osób mających objawy zakażenia lekceważy je, tłumacząc, że to zwykłe przeziębienie. Eksperci podkreślają tymczasem, że szczyt czwartej fali jest wciąż przed nami.
O sytuacji epidemicznej z lekarzem rodzinnym z Białegostoku Szymonem Bielonko rozmawia Renata Reda.
Renata Reda: Epidemia koronawirusa i w ogóle sezon wirusowy w pełni. Jak wygląda sytuacja u pana w poradni?
Szymon Bielonko: Oblężenie, dosłownie. Pacjentów z infekcją mamy bardzo dużo. Musimy dzielić ten czas w poradni na pacjentów zdrowych, czyli szczepienia dzieci, bilanse dzieci, bo to nie zniknęło i musimy dalej to wykonywać, natomiast osób chorych jest multum. Wychodzimy z przychodni o 19:00, 20:00, 21:00...
Jak często ma pan pacjentów zakażonych koronawirusem?
Dość często, co wieczór tak naprawdę od 17:00, 17:30 mamy te wizyty kontrolne dla pacjentów z potwierdzonym COVID-19. Pacjenci często mają objawy takie jak duszność, kaszel, objawy, które nie ustępują typu gorączka tygodniowa i nie jesteśmy w stanie w tym momencie skonsultować takiego pacjenta tylko i wyłącznie przez teleporady, tylko musimy ich zbadać.
A ile z tych osób jest zaszczepionych?
Z osób chorujących garstka jest zaszczepiona. 70-80% to są pacjenci bez wcześniejszych szczepień.
Gdzie się zakażają?
Wszędzie. W galeriach, w sklepach, w domu — wszędzie mają kontakt. W tym momencie wystarczy jeden członek rodziny, który przyniesie zakażenie na przykład ze szkoły czy z przedszkola.
Często bezobjawowo przechodzi chorobę.
Tak, u dzieci na przykład, czy z delikatnymi objawami, a później kładzie się cała rodzina.
I jak pana pacjenci przechodzą zakażenia?
Widzimy, że ta fala nas mocniej dotyka, z większą częstością. Na szczęście u nas większość pacjentów przechodzi w miarę łagodnie, w warunkach domowych, bo jeżeli ktoś jest na antybiotykoterapii i leczeniu 15 różnymi lekami to nie można powiedzieć, że przychodzi to lekko, natomiast nie wymagaja hospitalizacji. Mieliśmy parę przypadków, które to osoby były hospitalizowane także w szpitalu tymczasowym i w szpitalu klinicznym, ale już wyszli.
Jak często zdarza się, że test PCR jest negatywny, tymczasem stan chorego się pogarsza i kolejny wynik jest już dodatni? Często macie takie przypadki?
Zdarza się tak. W tym momencie, zwłaszcza kiedy pacjent sam może sobie zlecić test przez stronę internetową, jak najbardziej jest to fajne rozwiązanie, natomiast trzeba pamiętać o tym, że czas wykonania testu też ma ogromne znaczenie. Za szybko wykonany test wyjdzie negatywny, zbyt późno także wyjdzie negatywny. I mamy do czynienia z pacjentami, którzy wykonali test w pierwszej dobie zaczynających się jakichkolwiek niepokojących objawów.
Albo po tym, gdy dowiedzieli się, że mieli kontakt z osobą zakażoną.
Tak, bezpośredni kontakt, bo jest taka możliwość, że po kontakcie także można sobie ten test wykonać, samemu go zlecając. Natomiast w tym momencie my mamy troszkę zafałszowany obraz, bo przyjmujemy takiego pacjenta, widzimy, że ma zmiany, załóżmy osłuchowe, ma uczucie duszności, saturację ma też obniżoną i wszystko pasuje nam do objawów aktywnego zakażenia COVID-19, a wcześniejszy test był ujemny, zlecamy drugi, wychodzi dodatni. W tym momencie też musimy pamiętać o tym, że test PCR to nie jest tylko i wyłącznie włożenie wymazówki do gardła. Chodzi o to, że pacjent musi troszkę się przygotować do tego testu, to znaczy nie myć zębów przed testem, przez dwie godziny nic nie jeść i nie pić, nie palić papierosów, nie żuć gumy — z tego względu, że każda ingerencja w śluzówkę jamy nosowo-gardłowej będzie powodowała ryzyko zafałszowania tego testu — to po pierwsze.
Na wynik testu może też wpłynąć sam sposób pobrania.
Tak, wymazanie tylko i wyłącznie policzka jak to się też zdarza i nam pacjenci to też zgłaszają czasami, nie ma zupełnie sensu.
W jakich przypadkach lekarz rodzinny może wystawić skierowanie na test na COVID, bo to nie jest tak, że każdemu chętnemu możecie takie skierowanie wydać.
Możemy zlecić wykonanie badania pacjentom z objawami.
Nawet jak pacjent mówi, że miał kontakt z zakażoną osobą?
Jeżeli miał kontakt z osobą zakażoną, a nie ma objawów i jest zaszczepiony, to w tym momencie nie jesteśmy władni do zlecania testu w tym zakresie, natomiast po kontakcie daje taką możliwość strona internetowa i formularz zgłoszeniowy, by samemu się wytestować.
Najlepiej, zamiast zgłaszać się do lekarza rodzinnego, to korzystać od razu z internetu, samemu wystawić sobie skierowanie.
Tak samo możemy sobie zlecić test, wystawić skierowanie, jest to proste. Kiedy już mamy zweryfikowany epidemiczny status pacjenta, to nam też jest łatwiej tego pacjenta ustawić w kolejkę, nie musi tyle czekać na nasz telefon, na nasze oddzwonienie czy na naszą konsultację.
W jakim stopniu zasadne są teraz różne reżimy sanitarne w zakładach pracy, jeśli pracodawca wie, że w zasadzie wszyscy pracownicy są zaszczepieni.
Pracodawcy są zmuszeni do stosowania prawa, które jest ustalone odgórnie i tutaj nie ma dyskusji. Natomiast czy wszyscy pracownicy są zaszczepieni? Nie widzę tych firm. Nie ma szansy na to, żeby którykolwiek pracodawca miał w pełni zaszczepioną firmę. Chyba że mówimy o małych firmach, rodzinnych czy małych działalnościach gospodarczych — tam można, że tak powiem jakoś to sobie ułożyć i nawet ten dystans czy reżim sanitarny trochę poluzować. Natomiast w większych firmach nie ma na to szans.
Cały czas reżim sanitarny powinien być zachowany, zwłaszcza że nawet osoby zaszczepione mogą zarażać.
Jest to znikoma ilość transmisji, natomiast zawsze mogą zarażać.
Nawet jak nie mają objawów. Czy zgłaszają się chorzy, u których obserwuje pan objawy zakażenia koronawirusem, ale nie chcą zrobić testów na COVID?
Mamy wiele telefonów, próśb o konsultację z cechami infekcji wśród pacjentów, które kończą się odmową ze strony pacjenta — przyjście na wizytę bądź wykonanie testu. Jak najbardziej borykamy się z tym na co dzień, nie kończy się tylko na odłożeniu słuchawki, także kończy się na kłótniach, awanturach, grożeniu nam różnymi konsekwencjami. Musimy, brzydko rzecz ujmując, segregować pacjentów, żeby sobie nawzajem też nie zagrażali, będąc w przychodni. Dla nas ważny jest status epidemiczny, musimy wiedzieć, z czym mamy do czynienia, bo też różne są techniki leczenia zwykłego zapalenia płuc, a na przykład covidowego zapalenia płuc. Wiemy, czego możemy się spodziewać po jednym i po drugim. Różnią się te sytuacje, dlatego też zlecamy te testy. Rejestracja informuje, że w przypadku cech infekcji dróg oddechowych z kaszlem, gorączką, tak jak pacjenci podają, będzie prawdopodobnie zlecony przez nas test.
Nawet jak pacjent nie chce?
Nawet jeżeli pacjent nie chce, to wtedy pacjenci potrafią zrezygnować z wizyty, bądź nie odbierać telefonu później. Mamy tak ostatnio na co dzień.
Nie macie możliwości zmuszenia do zrobienia testu?
Nie mamy takiej możliwości.
Boją się izolacji, boją się, że rodzina będzie na kwarantannie?
Boją się tak samo, jak poprzednimi falami, boją się izolacji, boją się o swoją pracę, kwarantanny w domu, o to, jakie problemy będą miały dzieci, znowu nie chodząc do szkoły ze względu na kwarantannę. Także obaw jest dużo, tylko trzeba pamiętać, że najbardziej powinni się obawiać o swoje własne zdrowie i życie. Choroba jest na tyle podstępna, że z dnia na dzień, nawet z godziny na godzinę może się stan pacjenta mocno pogorszyć i wtedy wymagane jest, że tak powiem, znajomość tego, z czym mamy do czynienia, żebyśmy mogli skutecznie i efektywnie pomagać.
Kiedy osoby, które miały pozytywny wynik testu na COVID-19 mogą się zaszczepić? Jak to wygląda w przypadku osób, które ciężko chorowały, a jak w przypadku tych, którzy przeszli chorobę lekko lub bezobjawowo? Czy ma znaczenie, że ktoś jest już po dwóch dawkach szczepionki lub jeszcze nie przyjął żadnej?
Wytyczne co do wykonania szczepienia czy to pierwszą, czy to drugą, czy to trzecią dawką po przechorowaniu, ten odstęp stanowi tak naprawdę jeden miesiąc.
Od dnia, kiedy był wynik wyzdrowienia czy pozytywny wynik testu?
Ja swoich pacjentów uczulam na to, żeby wyzdrowieli i liczyli te cztery tygodnie od momentu, kiedy się dobrze czuli. W ankiecie tak naprawdę jest liczony jeden miesiąc od dnia zachorowania, natomiast dla bezpieczeństwa swojego własnego lepiej odczekać cztery tygodnie od przechorowania.
A dlaczego dla bezpieczeństwa?
W ciągu tych czterech tygodni mogą się jeszcze rozwijać powikłania po covidzie i w tym momencie to jest taki okres bardzo newralgiczny i nie będziemy wiedzieli, czy coś się zadziało jako odczyn niepożądany po szczepieniu, czy może jest to jednak powikłanie pocovidowe.
Dziękuję bardzo za rozmowę.