Radio Białystok | Gość | dr Jan Kisielewski - fizyk UwB, ekspert Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania UW
"Im jest więcej zachorowań, tym jest więcej kopii wirusa u różnych ludzi i jest większa szansa, że wirus zmutuje — tego nie umiemy przewidzieć" - mówi dr Jan Kisielewski.
Czwarta fala epidemii cały czas przyspiesza. Resort zdrowia szacuje, że do końca miesiąca w ciągu doby będzie stwierdzanych około 5 tys. nowych zakażeń koronawirusa. Specjaliści przewidują różne scenariusze rozwoju epidemii, w zależności od regionu w Polsce. O tym z ekspertem Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Uniwersytetu Warszawskiego doktorem Janem Kisielewskim z Wydziału Fizyki Uniwersytetu w Białymstoku rozmawia Renata Reda.
Renata Reda: Eksperci przewidują, że kolejna fala epidemii w Polsce nie będzie tak dotkliwa, jak ostatnio, ale inaczej chyba sytuacja przedstawia się w Podlaskiem. Jak było rok temu, jak teraz?
dr Jan Kisielewski: W zeszłym roku na Podlasiu odnotowywano dosyć niskie liczby. Wynikało to pewnie częściowo z takiej struktury kontaktów, która tu jest istotna.
Ale i też ze stosunkowo mniejszej liczby mieszkańców w regionie niż w innych częściach kraju.
Tak, mniejsza gęstość zaludnienia. Teraz sytuacja wygląda troszkę gorzej i jest to spowodowane pewnie kilkoma czynnikami. Jednym z nich jest efekt, że wtedy mniej ludzi przechorowało, więc mamy większą pulę obecnie tych osób, które są teoretycznie podatne i mogą zachorować, a poza tym w stosunku do reszty kraju mamy trochę niższy poziom wyszczepienia. Mam na myśli raczej bardziej województwo podlaskie niż sam Białystok. W dużych miastach, w tym w Białymstoku, te poziomy wyszczepienia nie są aż takie niskie, zresztą można zaobserwować, że cała ściana wschodnia Polska, czyli Podkarpacie, Lubelszczyzna, Podlasie tutaj wyszczepienia są trochę niższe niż w reszcie kraju. Te czynniki dodatkowo powodują, że mamy większą pulę tych podatnych osób.
U nas jest znacznie więcej zakażeń każdego dnia, niż było w ubiegłym roku. Czy to oznacza, że jesienią będzie o wiele gorsza sytuacja niż była w ubiegłym roku?
Ze wskazań tak dzień do dnia to ciężko powiedzieć, raczej trzeba byłoby patrzeć na taki uśredniony przebieg, takie ogólne tendencje. Co będzie, to zobaczymy, na razie obserwujemy rosnące wskaźniki. Nie osiągnęliśmy jeszcze tych poziomów ze szczytu poprzednich fal, może się zdarzyć, że listopad, grudzień czy styczeń te poziomy mogą być nawet zbliżone i to też, jeżeli chodzi o różne województwa będzie związane z poziomem wyszczepienia, czy też ile ludzi już przechorowało, ile jest obecnie podatnych.
Ale w grę wchodzi jeszcze fakt, że po przechorowaniu i po szczepionce też po pewnym czasie tracimy odporność.
To jest taki czynnik, który nam komplikuje to wszystko, ale ta utrata odporności to pewnie jest taka sama w całej Polsce, więc w kwestii samego Białegostoku nie jest to czynnik, który jakoś tak by pogarszał naszą sytuację na tle reszty kraju.
Jak szybko każdej doby będzie rosnąć liczba nowych zakażeń, bo jesienią w ubiegłym roku podwajała się średnio co 10 dni, wiosną co dwa, trzy tygodnie, a jak teraz?
Według naszych przewidywań obecna fala będzie trochę bardziej rozciągnięta. Te przyrosty tak patrząc dzień do dnia czy tydzień do tygodnia powinny być trochę wolniejsze. Fala o wysokości być może podobnej, ale dłuższy czas trwania.
Czyli do jakiego poziomu liczba dobowych przypadków wzrośnie i kiedy będzie ten szczyt?
W naszych symulacjach liczymy kilka wariantów. Można tak oszacować, że poziomy mogą być podobne jak w tych ostatnich falach rzędu w skali całej Polski jakieś tam 30 000 dziennie. Czy to będzie 30, czy 20, czy 40 to ciężko w tym momencie powiedzieć, natomiast co do tego rzędu wielkości jakieś kilkanaście czy jakieś małe kilkadziesiąt tysięcy, z tym że trzeba wziąć poprawkę na to, że w tych województwach czy powiatach, które są na przykład lepiej wyszczepione to te poziomy będą niższe, a w tych obszarach, które są gorzej wyszczepione będą te liczby wyższe. W naszym modelu uwzględniamy ponowne zakażenia i odporność, którą te osoby nabyły w wyniku przechorowania czy też zaszczepienia. W naszym modelu również ta odporność spada z czasem, czyli zaraz poprzechorowaniu albo zaraz po zaszczepieniu to temu naszemu agentowi w modelu raczej jest trudno zachorować, ale z czasem coraz większe prawdopodobieństwo.
Czy mamy już znacznie więcej informacji, by tworzyć modele rozwoju epidemii, czy wciąż jest za mało danych? Jak na przykład w ostatnim pół roku to się zmieniło?
Dodaliśmy dosyć dużo nowych opcji czy dużo nowych funkcjonalności do naszego modelu, jak chociażby wspomniane reinfekcje. Początkowo, kiedy tych zakażeń było mało, czyli powiedzmy gdzieś tam w zeszłym roku, nie było to aż tak istotne czy osoba zachoruje ponownie, czy zachoruje ktoś inny. W tej sytuacji, kiedy już przechorowaną mamy sporą część społeczeństwa ma to już bardzo duże znaczenie. Gdybyśmy trzymali ten warunek, że nie można ponownie zachorować, to w symulacji epidemia szybko by się skończyła. Widzimy, że tak wcale nie jest, także dodaliśmy na przykład funkcję, w wyniku której agenci mogą ponownie się zakażać, dodaliśmy szczepienia. Pół roku temu to szczepienia ledwo się zaczynały. To, co ostatnio zauważyliśmy, że jest konieczność, że szczepienia trzeba wprowadzać też z nadzorowaniem regionalnym, ponieważ w różnych częściach kraju, w różnych powiatach, wyszczepienie jest różne. Ten lokalny poziom wyszczepienia ma też wpływ na przebieg epidemii lokalnie, czyli np. w Warszawie, która przoduje w statystykach, gdyby tam przyjąć poziom wyszczepienia taki ogólnopolski, to tam trzeba byłoby się spodziewać fali dużo wyższej, natomiast dzięki temu, że Warszawa jest lepiej wyszczepiona, może bardziej z optymizmem patrzeć w przyszłość. Przypadki śmiertelne też mamy ujęte. To zawsze idzie podobnie jak nowe zarażenia, podobnie zresztą uwzględniamy na przykład hospitalizację albo konieczność pobytu na OIOM-ie. Jak jest duża fala, to też jest więcej zgonów, mało zachorowań, mało zakażeń to zgonów też będzie mniej.
Jakie jest prawdopodobieństwo groźniejszych wariantów koronawirusa niż Delta?
Tego nigdy nie wiadomo, mutacje zawsze mogą się zdarzyć, jeśli chodzi o kod genetyczny wirusa, to jest proces losowy, więc nigdy nie wiadomo, w którą to stronę pójdzie. Wiadomo, że im więcej jest zachorowań, tym więcej jest kopii wirusa u różnych ludzi i tym jest większa szansa, że wirus zmutuje — tego nie umiemy przewidzieć.
Wcześniej było pytanie, kiedy skończy się pandemia, ale teraz coraz częściej słyszymy pytania "jak dalej będziemy z nią żyć", bo końca chyba pan nie przewiduje.
I tak i nie. W tym sensie, że z jednej strony można się spodziewać, że ten koronawirus nam tak spowszednieje w tym sensie, że ludzie staną się już coraz bardziej odporni. Dzięki temu nawet jak będę łapać infekcje, to one nie będą już takie poważne, więc będzie to coś w rodzaju jakiejś nowej odmiany grypy. Jakoś będziemy z tym żyć, epidemia będzie cały czas trwała, ale z drugiej strony mówiąc o takiej epidemii w wymiarze społecznym te wszystkie obostrzenia — to się raczej skończy, chyba że stanie się coś jeszcze niespodziewanego, jakiś zupełnie super groźny wariant albo nagle się okaże, że ludzie jednak tracą odporność z jakichś powodów, trudno stwierdzić. Z tego, co teraz wiemy te dane, które mamy, wygląda na to, że jakoś będziemy musieli się z tym wirusem pogodzić, z tym że nie będzie być może już tak groźny, jak to było w początkowym okresie. Tutaj chyba trzeba optymistycznie popatrzeć, może się jednak skończy. Co do tego nabrania stopniowego odporności i spowszednienia to myślę, że może to być taka ogólnoświatowa tendencja. Tego się na razie trzymajmy.
Dziękuję bardzo za rozmowę.