Radio Białystok | Gość | Ewa Chociej - dyrektor Szkoły Podstawowej nr 50 w Białymstoku
"Obserwujemy, jak się dzieci zachowują na zajęciach. One są wyciszone, nie jest tak głośno jak było do tej pory, dzieci nie do końca dobrze czują się ze sobą w klasie, mniej lubią pracować w grupie" - ocenia dyrektor SP 50 w Białymstoku.
Poprawa kondycji fizycznej uczniów, pomoc psychologiczna i dobrowolne zajęcia wspomagające - m.in takie są założenia Narodowego Programu Wsparcia Uczniów po Pandemii, który od września ma być realizowany w szkołach. Jak to wygląda w praktyce - o tym z dyrektor Szkoły Podstawowej nr 50 w Białymstoku Ewą Chociej rozmawia Iza Serafin.
Iza Serafin: To wsparcie psychologiczne i zajęcia wspomagające budziły największe zainteresowanie wtedy, kiedy ten Narodowy Program Wsparcia Uczniów po Pandemii powstawał i psychologowie apelowali wówczas, żeby odpuścić sobie to nadrabianie zaległości, a zająć się przede wszystkim stanem psychicznym uczniów. Ale co się okazało - na te dodatkowe zajęcia jest bardzo duże zapotrzebowanie, przynajmniej w skali kraju, bo o pieniądze na nie wystąpiło blisko 90% szkół. W pani szkole też jest zainteresowanie tego typu wsparciem?
Ewa Chociej: Zainteresowanie jest ogromne. To był koniec tamtego roku szkolnego, kiedy występowaliśmy z informacją do rodziców, że takie zajęcia będą realizowane i czy są zainteresowani. Wszyscy byli zainteresowani, a więc odpowiednie formularze zostały wypełnione, były pojedyncze sytuacje, gdzie rodzic nie życzył sobie, aby dziecko uczęszczało na takie zajęcia, więc praktycznie stuprocentowa frekwencja.
Czyli to była decyzja rodziców, czy rodziców w konsultacji z uczniami, jak to było? Kto chciał tych zajęć dodatkowych?
Ponieważ nasza szkoła to szkoła podstawowa, a więc decydujący głos mają rodzice. Niemniej jednak dzieci o tym rozmawiały z rodzicami i ponieważ to są zajęcia dobrowolne, nikogo nie zmusimy. Rozmawiali wychowawcy z dziećmi i wspólnie podjęto taką decyzję, na co byłoby największe zapotrzebowanie.
Na co jest?
Przedmioty ogólnokształcące, a więc język polski, matematyka, w niektórych przypadkach język angielski.
Czyli to, co jest na egzaminach głównie. Kolejna bardzo ważna sprawa - wsparcie psychologiczne. Mogą na nie liczyć uczniowie w pani szkole?
W naszej szkole mamy to szczęście, że na całym etacie jest pani psycholog, a więc jest dostępna, ma również dodatkowe spotkania z poszczególnymi uczniami, ale też chodzi na zajęcia do całej grupy klasowej, a więc bezpośredni kontakt indywidualnie, lub też wychowawca zgłasza, że jest taka potrzeba, wtedy wchodzimy na zajęcia do całej klasy. Dodatkowo jest pani pedagog, która również jest dostępna w ciągu całego dnia, dodatkowe zajęcia, które teraz ruszyliśmy - to spotkanie z rodzicami i z dziećmi, żeby przeanalizować, gdzie potrzebujemy wsparcia, na co zwrócić uwagę i sytuacja, która ma miejsce, myślę, że w każdej klasie - integracja na nowo, po nauczaniu zdalnym.
Psychologa i pedagoga macie w szkole, czy tych zgłoszeń, tego zapotrzebowania jest więcej po tym zdalnym nauczaniu, czy jest status quo?
Obserwujemy, jak się dzieci zachowują na zajęciach. One są wyciszone, nie jest tak głośno jak było do tej pory, dzieci nie do końca też dobrze czują się ze sobą w klasie, to widać, że częściej zaglądają do materiałów, mniej lubią pracować w grupie, już to się zmienia, ale te pierwsze zajęcia mogliśmy zaobserwować, że każdy wolał jednak pracować indywidualnie.
To efekty izolacji, tego, że były w domach?
Myślę, że zdecydowanie tak. Nie potrafią wrócić do tego stanu, który miał miejsce przed pandemią, oni byli zmuszeni do pracy indywidualnej, czasami w tych młodszych grupach do pracy z rodzicem, niemniej jednak tych kontaktów rówieśniczych nie było i to wszystko teraz nadrabiamy.
Trzeba odbudowywać, nie wiadomo jak będzie. Wreszcie - aktywny powrót uczniów do szkoły - dodatkowe lekcje WF-u, żeby podreperować kondycję fizyczną dla chętnych szkół, chętnych nauczycieli. Czy pani szkoła też partycypuje w tym programie?
Nie, nasza szkoła podjęła decyzję, że ze względu na naprawdę bogatą ofertę zajęć dodatkowych sportowych, ponieważ mamy i piłkę ręczną, i piłkę nożną, wszelkiego typu SKS-y, aerobiki, bardzo dużo zajęć, ponieważ mamy dobre zaplecze sportowe, a więc my nie skorzystaliśmy z tego programu. Natomiast bardzo dużo dodatkowych zajęć, póki jeszcze możemy, jest realizowanych na terenie szkoły.
Póki jeszcze możemy - mówi pani. Jak wygląda teraz sytuacja epidemiczna w SP nr 50? To była jedna z pierwszych szkół w Białymstoku, gdzie zaraz po rozpoczęciu roku szkolnego, część klas przeszła na nauczanie zdalne z powodu wykrycia przypadku zakażenia koronawirusem. Jak jest teraz?
Początek był trudny, bo już w pierwszym tygodniu musieliśmy przejść na nauczanie zdalne i wróciliśmy tak naprawdę w pełnym składzie 13 września. To były ostatnie klasy, które miały kontakt z zakażonym nauczycielem, ogólnie było to 186 uczniów na kształceniu zdalnym. Teraz już wszyscy pracujemy w normalnym trybie, wszyscy wróciliśmy, nie mamy nowych zachorowań na dzisiaj.
Oby jak najdłużej. Pilnujecie się bardziej, z tego co wiem, wasza szkoła też przystąpiła do akcji szczepień.
Po sytuacji mającej miejsce w pierwszym tygodniu musieliśmy jeszcze raz przeanalizować sytuację, wrócić do procedur, one się sprawdzały w tamtym roku, dlatego tak szybko udało nam się zorganizować wszystko w weekend, żeby to zadziałało i żeby też zgłosić odpowiednim służbom osoby, które podlegały kwarantannie. Musieliśmy przypomnieć wszystkim nauczycielom, jeżeli się naprawdę źle czujemy, nawet jeżeli mamy testy negatywne, powinniśmy zostać w domu, zgłosić się do lekarza pierwszego kontaktu, musimy być czujni, żeby przeciwdziałać kolejnym sytuacjom, które na pewno będą miały miejsce i mamy tę świadomość. Niemniej jednak musimy obserwować wszyscy siebie nawzajem i czuć się odpowiedzialni za siebie nawzajem.
Mówimy głównie o uczniach, teraz chociaż trochę o nauczycielach. Podwyżki, zwiększenie pensum, uproszczenie biurokracji - te propozycje zmian w statusie zawodowym nauczycieli przedstawione przez resort edukacji satysfakcjonują środowisko?
Są to na razie zapowiedzi, więc analizujemy, rozmawiamy ze sobą, próbujemy przewidzieć, co moglibyśmy zrobić w naszej placówce, jeżeli te przepisy wejdą w życie. Jest poruszenie, zwłaszcza jeżeli chodzi o ilość godzin, które będą przeznaczone do realizacji, chodzi o pensum. Na przykład - jeżeli mamy nauczyciela języka polskiego i w siatce godzin mamy 5 godzin edukacyjnych, powiedzmy mamy 4 klasy, 4 x 5 - 20, a więc brakuje, musimy jeszcze zrealizować dodatkowe godziny i teraz skąd? Nie możemy mieć w danej klasie dwóch nauczycieli.
To nie tak, że macie nadgodziny tutaj? Nie wszystkie szkoły mają nadgodziny.
Właśnie. Co my z tym wszystkim zrobimy? Większość z nauczycieli ma po prostu goły etat, a więc coś komuś trzeba będzie zabrać, pewnie będą jakieś zwolnienia. Bo na przykład nauczyciel klas 1-3, przy pensum 18 godzin, co mu później znaleźć? 4 godziny w świetlicy? Jeżeli pójdzie do świetlicy - ktoś tam już pracuje, a więc też trzeba będzie dokonać dużych zmian. Niepokoją nas te szczegóły, których jeszcze nie znamy.
Ale obietnice podwyżek i uproszczenia biurokracji są obiecujące?
Są obiecujące, myślę, że te podwyżki dawno powinny być zrealizowane, powinniśmy naprawdę iść w stronę tych zmian. Niemniej jednak bardziej nas niepokoją te dodatkowe godziny, jak to fizycznie później przydzielić, aby nie było zwolnień. Teraz mamy tę nadwyżkę - dużo uczniów dodatkowych, ale za chwilę już nie będziemy mieli tak dużo uczniów, jak w tej chwili. Ale zobaczymy.
Zobaczymy, bo negocjacje jeszcze trwają. Na razie jest czas na pisemne ustosunkowanie się do propozycji, następne spotkanie zaplanowano na 22 października, także zobaczymy. Bardzo dziękuję pani dyrektor za rozmowę i jak najdłuższego stacjonarnego nauczania życzę.