Radio Białystok | Gość | prof. Daniel Boćkowski - ekspert ds. bezpieczeństwa z Uniwersytetu w Białymstoku
"Rozumiem starania o to, żeby poprawiać los ludziom, którzy znajdują się w fatalnej sytuacji, rozumiem napięcia, które temu towarzyszą, ale niszczenie granicy państwa polskiego, która jest dodatkowo granicą Unii Europejskiej, jest rzeczą naganną" - mówi prof. Daniel Boćkowski.
Na granicy polsko-białoruskiej służby wciąż odnotowują próby nielegalnego przekroczenia granicy. Doszło też do incydentu - kilkanaście osób próbowało przerwać zasieki, które powstają na granicy. Za niespełna dwa tygodnie Białoruś i Rosja organizują manewry Zapad, natomiast w Afganistanie USA i kraje NATO mają ostatni dzień na ewakuację ludności. M.in. o tych sprawach z ekspertem do spraw bezpieczeństwa międzynarodowego profesorem Danielem Boćkowskim z Uniwersytetu w Białymstoku rozmawia Adam Janczewski.
Adam Janczewski: 13 osób usłyszało zarzuty zniszczenia mienia za próbę usunięcia części zapory z drutu kolczastego na granicy polsko-białoruskiej. Jak pan ocenia zachowanie tych osób?
prof. Daniel Boćkowski: Najłagodniej ujmując - nagannie. Rozumiem starania o to, żeby poprawiać los ludziom, którzy znajdują się w fatalnej sytuacji, rozumiem napięcia, które temu towarzyszą, ale niszczenie granicy państwa polskiego, która jest dodatkowo granicą Unii Europejskiej, jest rzeczą naganną. Nie ma tu żadnego usprawiedliwienia i żadnego tłumaczenia, że w ten sposób wpuszczamy kogokolwiek czy robimy miejsce na wypadek, gdyby ktokolwiek przechodził, ponieważ nie na tym to wszystko polega. Od samego początku cały spór i to wszystko, co się dzieje, te wszystkie napięcia, obracają się wokół jednego - nie dopuścić do tego, żeby Białoruś wykorzystała to jako narzędzie nacisku na Polskę. Litwa sobie z tym radzi coraz lepiej, aktualnie chyba nawet prezydent Litwy wygłosił przez Al-Dżazirę specjalne oświadczenie, w którym powiedział, żeby Irakijczycy nie dawali się nabierać na ten marsz do Europy, ponieważ jest to kłamstwo, strona Iracka też zawiesiła zdaje się wszystkie możliwe loty w kierunku Białorusi, staraniem między innymi Litwy teraz samoloty lecą do Mińska po to, by odebrać część osób, którym się nie udało przekroczyć, więc jest szansa, że ten kryzys zostanie w jakiś sposób zażegnany.
Czyli jak widać, Litwini działają bardziej już u źródła. Jak w ogóle ocenia pan pomysł zbudowania ogrodzenia na granicy polsko-białoruskiej, bo my z kolei działamy tutaj doraźnie na granicy.
Generalnie jeżeli mamy taką sytuację, że używa się osób nielegalnie przekraczających granicę jako narzędzia do swoistych działań hybrydowych, to państwo Polskie, które jest jednocześnie państwem granicznym Unii Europejskiej, ma prawo budować infrastrukturę krytyczną, która temu zapobiegnie. Oczywiście to nie jest tak, że płot zatrzyma kogokolwiek. Jeżeli ktoś naprawdę uprze się go przejść, to to zrobi, to kwestia czasu. To jest narzędzie, które ma nam pomóc zablokować wrogie działania po prostu władzy w Mińsku.
Czy w pańskiej ocenie sytuacja na granicy polsko-białoruskiej jest opanowana w tym momencie? Z Białorusi wciąż napływają imigranci, jednak jak deklaruje straż graniczna, zdecydowaną większość prób udaje się udaremnić.
Straż graniczna udaremnia te próby, które widzi. Nie udaremnia tych prób, których nie widzi. Zakładamy, że spora część tych ludzi jednak zostaje w ten czy w inny sposób zatrzymana. Bez wątpienia Łukaszence ten cały projekt nie wyszedł. Nie udało się uruchomić odpowiednio dużych mostów, nie wiem, czy były takie plany, czy też miało to być na przykład przykryciem do tego, co teraz mamy na granicach, czyli między innymi do rozmieszczania w Grodnie i okolicach rosyjskich sił wojskowych, w tym 400 myśliwców i wielu innych rzeczy, które są związane między innymi z Zapadem, a my skupieni na problemach granicznych nie zauważamy czy też przemyka to nam, a jest to bardzo groźne z punktu widzenia naszego bezpieczeństwa.
Najbardziej znanym miejscem na Podlasiu jest teraz zapewne Usnarz Górny, w którego pobliżu od kilkunastu dni koczują imigranci. Część ekspertów podkreśla, że to jest właśnie takie miejsce, które może trochę mydlić oczy, zacierać obraz prawdziwych działań. Czy w ogóle widzi pan jakieś rozwiązanie tej sytuacji w tym konkretnym miejscu z tą grupą imigrantów?
Rozwiązanie sytuacji jest jedno jedyne - doprowadzenie do likwidacji tego obozu. My nie możemy po prostu powiedzieć „dobra, to sobie przechodźcie na drugą stronę, bo już się nam znudziło walczyć z pogranicznikami białoruskimi”. Jeśli strona polska mogłaby coś tutaj zrobić, to rzeczywiście mogłaby poinformować tych ludzi, że należy poprosić stronę białoruską o to, żeby dotrzeć do Grodna i tam złożyć w placówce naszej czy w innych miejscach konsularnych, czy na już granicy oficjalnej stosowne dokumenty. Na pewno nie oznacza to natychmiastowego i legalnego wejścia na teren rzeczypospolitej, ale właśnie tu cały problem polega na tym, że tylko i wyłącznie świadomość tego, że się nie da, zatrzyma tych, którzy mogą ruszyć, ci, którzy tam ugrzęźli są po prostu ofiarami i sygnałem wysyłanym do innych. Tu trzeba zastanawiać się nad tym na ile ta sytuacja jest humanitarna, ale ta sytuacja wynika z tego, że Białorusini zorganizowali im przelot, dostarczyli ich na Białoruś, a potem przy pomocy straży granicznej próbowali wypchnąć na naszą stronę. Polska w żadnym momencie całej tej operacji nie dawała jakiegokolwiek sygnału, że każdy może przejść i zostanie tutaj od razu umieszczony w ośrodku.
Politycy, eksperci powtarzają takie hasło, że działanie Białorusi to element wojny hybrydowej. Skoro zalanie polskich, litewskich, łotewskich granic falą nielegalnej imigracji, to jeden z elementów wojny hybrydowej, to jakie są inne działania, bo o tym nikt nie mówi?
Gdzieś trzeba było doprowadzić do przesilenia. Prokurowanie kresu na granicę jest tylko i wyłącznie zapalnikiem. Kluczem są przekazy medialne, które się tworzy, kluczem są operacje w przestrzeni internetowej, kluczem jest używanie różnego rodzaju kont, różnego rodzaju osób w sieci, które podają wpisy na przykład skrajnie podbudowujące zwolenników wpuszczenia, krzycząc, że jest to zbrodnia, brak humanitaryzmu, że państwo polskie jest gorsze od reżimu Łukaszenki. To nie przypadkiem takie hasła się pojawiają. Z drugiej strony mamy granie na tych, którzy są na przykład absolutnie skrajnymi przeciwnikami jakichkolwiek migracji, pojawiające się hasła o tym, że do tych ludzi trzeba strzelać, jakieś dziwne osobniki fotografujące się w mundurkach albo z jakimś starterami, pistoletami i tak dalej - to wszystko jest wzmacnianiem pewnych przekazów i napuszczaniem na siebie różnych grup po to, by uzyskać destabilizację.
U nas idzie to dzięki Usnarzowi i do tego jeszcze to wszystko z kolei jest prawdopodobnie dodatkową zasłoną dymną do tych operacji, o których już mówiłem i które powoli widzimy, czyli bardzo szybkiego opanowania infrastruktury wojskowej białoruskiej oficjalnie już przez stronę rosyjską. Po zakończeniu ćwiczeń Zapad prawdopodobnie w wielu innych miejscach wojska rosyjskie pozostaną. Już się mówi o tym, że rosyjskie myśliwce będą pełniły coś w rodzaju misji, takie jak my pełnimy w państwach bałtyckich, a więc będą poruszały się wzdłuż granicy polsko-białoruskiej. Tak więc to jest trzeci z tych elementów tej układanki i my nie widzimy tego najważniejszego, bo skupiamy się tam, gdzie ci, którzy montują te obrazy czy montują ten kryzys chcą, żeby się skupić.
Przejdźmy jeszcze panie profesorze do sytuacji w Afganistanie. Przed nami ostatni dzień ewakuacji z Kabulu, na więcej nie zgodzili się Talibowie, którzy przejęli władzę. Jakie są szacunki, czy w ogóle są takie szacunki, ile osób udało się ewakuować i Ilu osobom, które chciałyby opuścić Afganistan, się to nie uda?
Szacunki są cały czas robione, to jest co najmniej 120-130 tysięcy oficjalnie potwierdzonych osób, które w tej czy w innej formie zostały poprzez lotnisko wywiezione. Chętnych na pewno są kolejne dziesiątki tysięcy co najmniej. Mamy obrazy z afgańsko-irańskiej granicy, gdzie zrozpaczeni, przerażeni ludzie próbują przez góry przejść i przedostać się na stronę irańską, mamy bardzo duży nacisk ludzi na granicę pakistańską, próbują tamtędy uciekać przed tą władzą, tak więc chętnych do ucieczki z tego kraju, który mają zbudować Talibowie, są zapewne setki tysięcy, może nawet więcej osób.
Przed czym tak panicznie uciekają Afgańczycy?
Przed historią, przed doświadczeniem z lat 1996-2001. Przed tym, czego wówczas doświadczyli, kiedy pojawili się Talibowie - zaczęli podbijać prowincja po prowincji i zaprowadzać tam żelazne, koraniczne porządki. Ludzie, którzy to pamiętają, nie chcą, by to się powtórzyło, a dwa pokolenia, które urodziły się w tej czy w innej formie, wychowały się w tym innym Afganistanie, z kolei nie potrafią sobie wyobrazić, szczególnie w wielkich miastach, może na prowincji trochę mniej, tego, że nagle zostaną cofnięci o kilkadziesiąt lat.
Będziemy się temu przeglądać, jak będzie wyglądać sytuacja w Afganistanie, będziemy też obserwować to, jak wyglądają te ostatnie godziny ewakuacji z Kabulu. Dziękuję bardzo za rozmowę.