Radio Białystok | Gość | Sebastian Rynkiewicz - prezes Klastra Obróbki Metali
Nauczyliśmy się pracować zdalnie i radzić sobie z pandemią, a podlaskie firmy skutecznie konkurują z przedsiębiorstwami z Europy Zachodniej - uważa prezes Klastra Obróbki Metali Sebastian Rynkiewicz.
Podlascy przedsiębiorcy z coraz większym optymizmem podchodzą do sytuacji gospodarczej. Pomimo pandemii wierzą, że uda się im przetrwać kryzys, niektórzy nawet planują już inwestycje. Tak wynika z barometru opublikowanego przez Klaster Obróbki Metali.
Na temat sytuacji w podlaskich przedsiębiorstwach z prezesem Klastra Sebastianem Rynkiewiczem rozmawia Adam Janczewski.
Adam Janczewski: Klaster Obróbki Metali bardzo analitycznie podchodzi do pandemii. Opublikowaliście już kolejny barometr, który pokazuje nastroje zrzeszonych firm. Podobno w sierpniu powiało optymizmem?
Sebastian Rynkiewicz: Zdecydowanie pierwszy raz w czerwcu udało się przebić na te pole zielone, czyli jeden punkt procentowy był na plusie. W lipcu to było 17,4, natomiast w sierpniu jest to 25 procent pozytywnego nastawienia ogólnego jeżeli chodzi o sytuację w gospodarce. Więc poszczególne badania pokazują, że w bardzo dobrym kierunku idziemy jeżeli chodzi o rozwiązania gospodarcze, bo maj to było minus 22 procent, a w kwietniu jeszcze niższe wskaźniki.
Z czego wynika ten optymizm, przecież pandemia się nie skończyła, wiele osób wraca z urlopu, dzieci i młodzieży wracają do szkół, także lepiej raczej nie będzie.
Te wskaźniki o których pan redaktor mówił dotyczą naszego życia codziennego, nie do końca gospodarki. Bo to urlopy, bo to powroty do szkoły, bo to są ogólne liczby dotyczące zachorowań. Oce są na pewno niezwykle istotne. Natomiast trzeba pamiętać, że nas jako środowisko gospodarcze pandemia dotknęła jeszcze w styczniu. Czyli jeszcze nie było żadnego zachorowania. Nikt nie mówił o lockdownie, nawet nie wyobrażał sobie, że możemy zamknąć szkoły i świat na półtora miesiąca.
A już firmy odczuwały negatywne skutki, czyli przerwane łańcuchy dostaw z Chin, z Włoch, z Lombardii. W Białostockich zakładach pod koniec lutego był wprowadzony reżim sanitarny, z racji tego, że pracujemy globalnie. Ta pandemia już wtedy nas dotykała, mimo, że nie mieliśmy żadnego oficjalnego zachorowania w naszym kraju. Stąd i wychodzimy trochę wcześniej, ponieważ już gospodarka na świecie zaczyna ruszać, zapotrzebowanie, stąd ten optymizm wśród przedsiębiorstw.
Firmy z obszaru medycznego mówią: wracają normalne zabiegi i operacje planowane, rusza nam sprzedaż i co bardzo ważne, my mamy zdolność produkcyjną, nasi konkurenci zachodnioeuropejscy czy ze Stanów jeszcze tej zdolności produkcyjnej nie mają. Więc okazuje się, że jesteśmy w stanie nawet w tej sytuacji uzyskać pewnego rodzaju przewagi konkurencyjne.
Czyli jest tak, że spowszedniała nam ta pandemia?
Nauczyliśmy się z nią żyć. Myślę, że to jest najbardziej precyzyjne określenie, ale też to o czym pan mówi, na pewno troszkę nam spowrzedniała. Bo też jeżeli rozmawiamy od reżimach sanitarnych czy dyscyplinie w pracy, ilości schodzącego płynu do dezynfekcji, to też pracodawcy mówią, że ewidentnie widać u pracowników obniżoną dyscyplinę w tym zakresie. Kierownicy poszczególnych zmian brygad apelują do ludzi, żeby jednak pamiętać o maseczkach, pamiętać o zachowaniu dystansu społecznego. Bo niestety też te przypadki zachorowań w naszych zakładach miały miejsce, ale to co bardzo ważne, uczymy się z tym żyć.
Nauczyliśmy się żyć z pandemią, a czego pandemia nauczyła nas? Co przedsiębiorcom zostanie po pandemii?
Chyba jednym z największych benefitów pandemii jest to, że nauczyliśmy się w dużo większej mierze pracować zdalnie i narzędziami online nowymi. No przykładem tego jest nasze walne zgromadzenie, które pierwszy raz w historii zorganizowaliśmy w formie hybrydowej. Ci, którzy czuli się gotowi na spotkanie bądź mieli ochotę, potrzebę, a czasami po prostu się nie bali uczestniczyć w spotkaniu bezpośrednim. Widzieliśmy się w Supraślu, natomiast część uczestniczyła w formule online i to też nie tylko ze strachu, ale na przykład koledzy z Poznania, koledzy z różnych części Polski, po prostu było im łatwiej. A czasami ktoś z Białegostoku z tego względu, że jest w podwyższonej grupie ryzyka.
Więc to było dla nas bardzo ciekawe doświadczenie. Okazało się, że wszystko jesteśmy w stanie rozwiązać i można spokojnie powiedzieć, że impreza udała się na 5 Plus.
I to już tam zostanie.
Tak. Myśmy o takich formach myśleli od czterech pięciu lat, ale zawsze coś stało na przeszkodzie. Życie nas zmusiło i nauczyło korzystać z tego typu narzędzi, także myślę, że to jest duża wartość dodana i ja w swojej codziennej pracy, mimo, że wracamy do spotkań, formuły tradycyjnej, to dzięki narzędziom informatycznym, dużo więcej jestem w stanie załatwić.
Powiedział pan, że uda nam się być może dzięki pandemii trochę dogonić kraje Zachodnie. Z czego wynika ten większy pesymizmu wśród tych krajów?
Dotyczy to dwóch aspektów. Ilość zachorowań w pierwszym okresie była zdecydowanie większa. My mamy partnerów gospodarczych i w Hiszpanii i we Włoszech, no konkretnie w Lombardii. To bardzo mocno dotknęło gospodarkę tych krajów.
Drugim elementem jest na pewno lockdown zakładów produkcyjnych. W Polsce tego nie mieliśmy. W miarę u nas to się rozłożyło w czasie. Absolutnie było zwolnienie. I część wyników firm wydawała się dramatyczna. Ale też sobie spokojnie rozmawiamy na twardych danych liczbowych i się okazuje, że w części firm ten wynik jest 1-4, jak w ubiegłym roku, w części firm jest minus 30 procent. Ale też mamy firmy takie, które mają najlepsze półrocze w historii i to są twarde dane ekonomiczne.
To zakładając, że Podlaskim firmom produkcyjnym uda się nadgonić kraje Zachodnie i wyjść na swoje dzięki pandemii, to myśli pan, że pracownicy mogą liczyć na rekompensatę? Bo oni też dużo stracili. W wielu przypadkach zgodzili się na czasową redukcję wynagrodzeń, by ich przedsiębiorstwa mogły przetrwać trudny czas. Teraz przez związki zawodowe otwarcie zaczynają mówić, że skoro jest lepiej, to "oddajcie nam te pieniądze".
Myślę że to jeszcze nie jest czas na to żeby te pieniądze były oddawane. Bo tak jak mówiłem, no w obiektywnych faktach w większości jednak te wyniki są minusowe. To co wydaje mi się ogromnym sukcesem, to jest utrzymanie miejsc pracy. Tutaj bez dwóch zdań instrumenty tarczowe, o tym mówią firmy, zadziałały. I to dotyczy zarówno dużych przedsiębiorstw, jak i mikro, małych. Nawet jeżeli następowały te redukcje to one były kosmetyczne.
W tej chwili firmy wracają do polityki prozatrudnieniowej. Naturalną rzeczą jest to, że pojawia się presja wynagrodzenia. O tym też właściciele mówią, ale też obiektywnie mówią, że rzeczywiście pracownicy dostali mocno po kieszeni, bo często to wynika z tego że niby podstawa wynagrodzenia została przecięta o te 20 procent wynagrodzenia, ale trzeba pamiętać, że bardzo mocno zostały obcięte systemy premiowe.
To co mi się strasznie podoba, to pracodawcy szukali instrumentów do rekompensat. Czy fundusze socjalne czy ekstra wypłacone środki w przypadku takich zasiłków wakacyjnych, ale też te przedsiębiorstwa, które rzeczywiście osiągały wyniki pozytywne, to one tymi wynikami, zyskami się podzieliły. Więc wydaje mi się, że jest wzajemne zrozumienie pomiędzy pracodawcami i pracownikami. Ta pandemia nauczyła nas takiej współpracy. Trochę myślę w kategoriach odpowiedzialności społecznej. Jest czas kiedy zaciągamy pasa, ale jeżeli jest możliwość podzielenia się zyskami to się dzielimy. Jeżeli tych zysków nie ma, to cieszymy się tym, że możemy wszyscy pracować.
Co do sytuacji na rynku pracy, czy tutaj spodziewany jest jakiś ruch? Bo z jednej strony dane wskazują, że wzrasta nieznacznie bezrobocie, a więc ta liczba pracowników do wzięcia jest większa, z drugiej strony trochę mniej jest pracowników chociażby zza wschodniej granicy.
Bardzo dużym znakiem zapytania jest wpływ recovery plan z poziomu Unii Europejskiej, a z poziomu naszego krajowego, to jest krajowy plan odbudowy. Mówiliśmy o ochronie gospodarki. W tym momencie mówimy o rozgrzewaniu gospodarki. Jeżeli instrumenty, które zostaną zaproponowane przez nasz rząd będą trafione, to może okazać się, że za moment tych rąk do pracy będzie brakowało. Ale to co wydaje mi się też bardzo optymistycznym wskaźnikiem dla całej gospodarki, ale też i dla pracowników jest to, że mocno myślimy o automatyzacji i robotyzacji, o nowoczesnych formach gospodarki.
Skoro mówi panu a automatyzacji i robotyzacji, to oznacza, że w czasie pandemii również da się inwestować.
Tak. To jest bardzo ciekawy element, gdzie na poziomie marca, kwietnia, maja mieliśmy całkowicie zamrożone plany inwestycyjne. W czerwcu nastąpiło już ewidentne przełamanie takich nastrojów i pomysłów, i firmy zaczynają myśleć poważnie o inwestowaniu. Ryzyko, nie oszukujmy się, jest na pewno wyższe, ale to co mnie bardzo pozytywnie zaskoczyło, to firmy już w kwietniu mówiły o tym, że tak, jest źle jest kryzys, ale dlatego chcemy chronić pracowników bo poprzednie kryzysy nauczyły nas tego, że jak się zacznie odbiór w gospodarce, jak gospodarka znowu nabierać rozpędu, to trzeba być gotowym, bo z tego kryzysu pojawia się szansa na zajęcie większej części tortu.
To czego się nauczyliśmy niewątpliwie, to zmiany planów. Więc absolutnie na przyszły rok mamy swoje plany inwestycyjne i na poziomie Klastra i na poziomie poszczególnych firm, ale ta lekcja pokory z tego pierwszego półrocza spowodowała, że po prostu trzeba być gotowym na zmianę tych planów. Tak czy inaczej będziemy realizować.