Radio Białystok | Gość | Dariusz Piontkowski - minister edukacji
- Dziś większość nauczycieli, związków zawodowych, rodziców, samorządów zauważa, że obecny awans zawodowy służy raczej tylko formalnemu zdobyciu kolejnych stopni i w związku z tym wyższego wynagrodzenia, natomiast ma niewielki wpływ na jakość nauczania.
Ministerstwo Edukacji zapowiada prace nad zmianami w Karcie Nauczyciela i systemie wynagradzania. Mają być też rozmowy dotyczące finansowania oświaty.
O tym z ministrem edukacji narodowej Dariuszem Piontkowskim rozmawia Lech Pilarski.
Lech Pilarski: Zapowiada pan zmiany w Karcie Nauczyciela, a nie jej likwidację.
Dariusz Piontkowski: Na ostatnich komisjach senackiej i sejmowej wyraźnie mówiłem o tym, że w edukacji przede wszystkim będzie kontynuacja tego, co działo się już od kilku lat.
Reforma strukturalna dociera w tej chwili do szkół średnich. Od września mamy początek odtworzenia czteroletniego liceum, pięcioletniego technikum. Rozpoczyna się również nowa szkoła branżowa i związane z tym duże zmiany w szkolnictwie zawodowym, polegające przede wszystkim na tym, że większą rolę do odegrania będą mieli przedsiębiorcy. Oni już współtworzyli podstawy programowe do szkoły branżowej, do technikum. Mają mieć też większy udział w kształceniu praktycznym czy ewentualnie udział finansowy w utrzymywaniu klas czy nawet nauczycieli zawodu, bo takie możliwości prawne funkcjonują.
To będzie także kontynuacja zmian programowych, gdyż za zmianą struktury szkolnictwa, wygaszeniem gimnazjum, przywróceniem ośmioletniej szkoły podstawowej i rozpoczęciem przywracania czteroletniego liceum, pięcioletniego technikum idą także zmiany programowe. Oznaczają one między innymi przywrócenie nauczania przedmiotowego.
Pewnie do państwa, którzy nie mają dzieci w wieku kilkunastu lat, nie dotarła informacja, że w tak zwanych w szkołach średnich trzyletnich nie ma już na przykład nauczania przedmiotowego biologii, geografii, chemii, historii w większości klas a tylko i wyłącznie w klasach sprofilowanych. My przywracamy nauczanie przedmiotowe aż do klasy maturalnej. Chcemy, aby liceum nie tylko z nazwy, ale i także z praktyki było szkołą ogólnokształcącą.
Szkoła jest instytucją dosyć konserwatywną, która nie lubi zbyt częstych zmian.
A tych było ostatnio dużo.
To prawda. W poprzedniej kadencji dokonała się ta zasadnicza zmiana strukturalna i programowa i należy ją teraz spokojnie dokończyć, sprawdzając oczywiście, czy te wszystkie zmiany, które weszły, wytrzymują próbę czasu, czy może jakaś minimalna korekta - choćby w programach nauczania - jest potrzebna. Ale to minimalna korekta, a nie całkowita zmiana.
Od wielu lat krytykowana jest Karta Nauczyciela, krytykowane są sposoby wynagradzania nauczycieli. Ostatnio samorządy sygnalizują trudności finansowe, jeśli chodzi o utrzymanie szkół.
Pani minister Zalewska próbowała przeprowadzić zmiany dotyczące awansu zawodowego i oceniania nauczycieli. Wiosną ubiegłego roku jednak ostatecznie z tego się wycofano. Trzeba powrócić do tych spraw, bo są one niezmienione od ponad 20 lat.
Dziś większość nauczycieli, związków zawodowych, rodziców, samorządów zauważa, że obecny awans zawodowy służy raczej tylko i wyłącznie formalnemu zdobyciu kolejnych stopni awansu i w związku z tym wyższego wynagrodzenia, natomiast ma niewielki wpływ na jakość nauczania. Raporty Najwyższej Izby Kontroli wskazywały na to, że przytłaczająca większość nauczycieli dyplomowanych, a przynajmniej ogromna ich część, po zdobyciu tego najwyższego stopnia awansu nie widzi potrzeby swojego dalszego rozwoju zawodowego. I coś z tym fantem trzeba zrobić.
Potwierdzały to także rozmowy Okrągłego Stołu. Będziemy więc do tej tematyki wracali. W najbliższych kilku miesiącach będę chciał przywrócić działanie zespołu trójstronnego: rządowo - samorządowo - związkowego, na którym będziemy rozmawiali o poszczególnych fragmentach tak zwanej pragmatyki zawodowej.
Rozpoczniemy od spraw postępowań dyscyplinarnych, gdyż jedna ze zmian z czerwca ubiegłego roku wywołuje wiele kontrowersji. Chodzi o zmianę, która nakłada na dyrektora szkoły obowiązek zgłoszenia do rzecznika postępowania dyscyplinarnego incydentu, który narusza dobro dziecka, w ciągu trzech dni od wydarzenia się.
Dyskusja, nawet w niezbyt szerokim gronie, pokazała, że jest także wiele innych spraw związanych z postępowaniem dyscyplinarnym, które należy uregulować, doprecyzować. I temu będzie poświęcone pierwsze spotkanie pod koniec stycznia.
Na kolejnych spotkaniach tego zespołu chcemy rozmawiać między nimi o źródłach finansowania oświaty. Są to bardzo różne pomysły - od tak skrajnych, by w całości oświatę przejęły samorządy, aby państwo nie miał praktycznie nic do powiedzenia, może poza przekazaniem pieniędzy, i z drugiej strony pomysły takie, aby to państwo całkowicie przejęło te zadania.
Ale między tymi dwoma bardzo odległymi stanowiskami jest wiele możliwości pośrednich i o tym trzeba rozmawiać.
Samorządy na pewno będą domagały się większych pieniędzy. Przypomnę, że subwencja oświatowa wzrasta w ostatnich latach o bardzo duże kwoty. Gdyby porównać rok 2015 i 2020, to mamy ponad 9,5 miliarda złotych więcej wydawanych w ramach subwencji. Subwencja to niespełna 50 miliardów złotych. Gdy przejmowaliśmy władzę w Polsce, mówię o Prawie i Sprawiedliwości, ta subwencja wynosiła nieco ponad 40 miliardów złotych.
Stąd pytanie, na co poszły te pieniądze. Niedawno rozmawiałem z samorządowcami z małych gmin. Jeden z nich powiedział, że ma około 4 mln zł subwencji, a by utrzymać szkoły, musi dopłacić 3/4 tej kwoty, czyli ponad 3 mln.
W przytłaczającej większości samorządów tak nie jest. Być może jest to jakiś skrajny wypadek, ale musiałbym poznać szczegóły. Natomiast trzeba wyraźnie wszystkim, także słuchaczom, przypomnieć, że finansowanie oświaty w Polsce składa się z trzech źródeł. Najbardziej znana to subwencja oświatowa, czyli kwota pieniędzy z budżetu państwa, którą dofinansowujemy samorządy, aby mogły prowadzić szkoły.
Oprócz tego są również dotacje. One najczęściej także pochodzą z budżetu państwa. To między innymi dotacja dla szkół niepublicznych, którą samorządy przekazują, ale także dotacja do prowadzenia przedszkoli. Chociaż przedszkola są zadaniem własnym samorządu i powinny być finansowane z dochodów własnych.
Trzeci rodzaj źródła finansowania oświaty to dochody własne samorządu. W momencie, kiedy konstruowano ustawę samorządową i o finansach samorządu terytorialnego, wyraźnie wskazywano, że udział w podatku na przykład PIT i CIT oraz różnego rodzaju podatki, które samorząd może nakładać, służą do realizacji zadań własnych. A jednym z takich zadań jest prowadzenie szkół na odpowiednim poziomie, ale także przedszkoli, jeśli chodzi o gminy.
Samorządy mówiąc więc o tym, że subwencja nie wystarcza na wszystko, muszą mieć świadomość, że od wielu lat tak było, że subwencja nigdy nie wystarczała na pokrycie wszystkich wydatków oświatowych. A chociażby przedszkola są całkowicie poza subwencją i one powinny i muszą być finansowane z dochodów samorządów.
W ostatnich kilku latach samorządy mają zwiększone kwoty z udziału w podatkach. Bo skoro polska gospodarka rozwija się bardzo dobrze na tle Europy i świata, uważani jesteśmy wręcz za takiego europejskiego tygrysa, to w związku z tym także i podatki płacone w ramach PIT, czyli podatków osobistych, i CIT, czyli podatków od firm, również wzrastają, a więc rośnie również udział samorządów w tych podatkach.
Według Ministerstwa Finansów w ostatnich kilku latach łącznie samorządu otrzymały większe wpływy z obu tych podatków o kilkadziesiąt miliardów złotych. Nie przypominam sobie praktycznie żadnego samorządowca, który by na jakieś konferencji prasowej wyszedł i powiedział: w 2018 r. mieliśmy o 10, 5 czy 12 mln zł więcej dochodów, dzięki temu możemy zrobić coś więcej.
Mówią tylko i wyłącznie o tym, że wzarastają koszty prowadzenia szkół. Ale gdy już porównamy udział wydatków oświatowych w budżecie w ogóle, to okazuje się, że w większości samorządów wydatki oświatowe stanowią coraz mniejszą część wydatków - procentowo, nie kwotowo. Co oznacza, że nie są to najważniejsze wydatki, a przynajmniej ich poziom zabezpieczenia jest troszeczkę mniejszy niż 2, 3 lata temu.
Możemy tutaj oczywiście podawać różnorodne dane i powoływać się...
Samorządy na pewno podawałyby nieco inne wskaźniki.
Z pewnością. I podają.
Trzeba o tym rozmawiać. Trzeba też wyraźnie powiedzieć, że jeżeli państwo miałoby w zdecydowanie większym stopniu finansować jeszcze utrzymanie szkół i przedszkoli, to trzeba by się zastanawiać, czy są to zadania, które powinny być w kompetencjach samorządu.
Czy w ogóle nie przejść na państwową szkołę.
Na przykład. Tak jak mówiłem, jest to jeden z pomysłów, który pojawia się w przestrzeni publicznej. Chciałbym abyśmy na wspólnym zespole z samorządami i związkami zawodowymi przeanalizowali różne możliwe warianty, zobaczyli, jakie są słabe i mocne strony poszczególnych rozwiązań. A za kilka czy najpóźniej za kilkanaście miesięcy przestawimy projekty ustawy, które całościowo będą regulowały sprawy finansowe i sprawy pragmatyki zawodowej nauczycieli. Zaproponujemy to pod jakąś debatę sejmową i przyjmiemy ostateczne rozwiązanie.