Radio Białystok | Gość | Ireneusz Mamrot - trener Jagiellonii Białystok
"Poziom motywacji jest duży, ale nie ma mowy o jakimś stresie, że sparaliżuje nas stawka tego spotkania. (...) Wierzymy w to, że przyjedziemy do Białegostoku z pucharem" - mówi Ireneusz Mamrot.
Taki mecz zdarza się raz na wiele lat i na długo zapada w pamięć. Dziś na Stadionie Narodowym w Warszawie Jagiellonia zagra w finale Pucharu Polski z Lechią Gdańsk. Przed żółto-czerwonymi i ich trenerem otwiera się szansa, by trafić do jagiellońskiej galerii sław.
Z trenerem Jagiellonii Białystok - Ireneuszem Mamrotem - rozmawia Marek Marek Gąsiorowski.
Najważniejszy mecz w sezonie - Jagiellonia walczy na Narodowym o Puchar Polski
Marek Gąsiorowski: Do tej pory, przed finałem Pucharu Polski, hasło "Puchar Polski" - z czym się panu kojarzyło?
Ireneusz Mamrot: W ostatnich latach na pewno ze Stadionem Narodowym, jak każdemu. Myślę, że tutaj PZPN podniósł bardzo mocno rangę Pucharu poprzez ten finał na Narodowym, aczkolwiek wiadomo, że do tej pory mogłem oglądać tylko w telewizji, a teraz jest mi dane prowadzić zespół, więc jest to bardzo duża nobilitacja dla mnie, nie tylko dla piłkarzy, dla kibiców. Dla każdego to jest duże przeżycie, że możemy zagrać na tym stadionie, ale przede wszystkim celem jest wygranie meczu, żeby zdobyć ten puchar. To jest ogromny sukces dla klubu, a dwa, to jest też przepustka do europejskich pucharów.
Osobiście, jako trener, jako zawodnik, bo jak to się mówi: "Puchar Polski to puchar tysiąca drużyn" gdzieś pan w tych rozgrywkach jakoś zaistniał. Coś zapadło panu szczególnie w pamięć, jako zawodnikowi, jako trenerowi?
Wiadomo, że jak się gra jako zawodnik, a gra się w niższych ligach, tak jak ja grałem, to są głównie mecze z zespołami z wyższej ligi. Tak samo jako trener - pamiętam jak w Głogowie prowadziłem zespół w drugiej lidze i graliśmy z Lechem Poznań, który wtedy był bardzo wysoko w tabeli, był chyba liderem tabeli przyjeżdżając do nas, pamiętam mecze z Jagiellonią Białystok, czy Zawiszą Bydgoszcz. Te drużyny przyjeżdżały takie mocne, zainteresowanie kibiców było większe i dla nas to było większe przeżycie...
I łatwiej trenerowi było, bo nie trzeba było mobilizować piłkarzy...
Wiem, że jak ktoś mi mówi, że graliśmy większość meczów z drużynami z niższych lig, to ja wiem jak to smakuje i wiem jak jest ciężko, bo połowa drużyn połamała sobie zęby w tej edycji na zespołach z niższych lig, bo to są dla nich mecze sezonów. Cenimy te zwycięstwa i cenimy to, że jedziemy na Narodowy.
Droga do finału nie była tak naprawdę łatwa. Te wszystkie zwycięstwa trzeba było wydrzeć, więc satysfakcja z tego, że jest taki mecz, jest ogromna, ale i mobilizacja przed meczem w sztabie szkoleniowym, w zespole, pewnie też.
Ten pierwszy mecz był dla nas bardzo trudny w Dzierżoniowie, gdzie mieliśmy sporo problemów personalnych wówczas, za kartki piłkarze pauzowali, nie wszyscy jeszcze mogli grać, kontuzje były i ten mecz był bardzo trudny. W końcu, na ostatnim meczu półfinałowym z Miedzią, gdzie w doliczonym czasie gry zapewniliśmy sobie zwycięstwo... to pokazuje jaką ciężką drogę przebyliśmy. Na pewno jest to motywacja duża i tak, podziały w sztabie, gdzie jechaliśmy obserwować na żywo Lechię Gdańsk do Gdańska mecz z Legią, oczywiście jest też kilka spotkań na wideo, bo to też jest potrzebne. Tak samo widać po zawodnikach - w treningu jest zaangażowanie, nie było żartów, każdy chce grać, widać było, że kilku leżało... Zobaczymy jak będzie, ale widać, że przed takim meczem jednak jest wyższy poziom motywacji, nie ma co ukrywać, powinien być na każdym meczu taki sam, ale jednak tak nie jest.
Kibice na pewno wierzą w to, że Jagiellonia da z siebie wszystko w meczu z Lechią, ale po meczu z Zagłębiem jest lekki niepokój, bo nie było widać tej adrenaliny. Czy po prostu taki mecz wyszedł?
Naprawdę mocno analizujemy każde spotkanie i też każdy okres, w którym pracujemy. Proszę zwrócić uwagę, że my tych meczów mamy w całej ekstraklasie najwięcej rozegranych, łącznie z Pucharem Polski, w eliminacjach do Ligi Europy ze zgrupowań najwięcej mamy, bo nawet w sezonie teraz już wiosną byliśmy na trzech tygodniowych i prostu przyszedł taki dzień, w którym gorzej wyglądaliśmy fizycznie, nie każdy jest to w stanie zrozumieć, ale tak jest. Lepiej, że taka niedyspozycja przyszła w meczu z Lubinem, zawodnicy się z regenerowali, także na pewno zabrakło jednego dnia. Mieliśmy 2 bardzo ciężkie mecze z Lechem Poznań, gdzie bardzo dużą ilość kilometrów przejechaliśmy, i ten mecz na Cracovii naprawdę był dla nas bardzo energetyczny, te podróże swoje zrobiły, i to wszystko się odcisnęło. Uważam, że to jest taki mecz , że jeden i drugi zespół nie będzie mówił o żadnym zmęczeniu. Adrenalina, poziom motywacji jest najwyższy. Tymi spotkaniami wcześniej pokazaliśmy, że nasza dyspozycja poszła do góry, ja bym tutaj na ten ostatni mecz nie patrzył.
Podejście emocjonalne, bo wiadomo, że finał Pucharu Polski to nie jest taki mecz, jak 33., 34. czy 35. kolejka Ekstraklasy. Co tutaj w emocjach gra, jeśli chodzi o zespół, o pana?
Wiadomo, że tutaj trzeba zachować nie tylko spokój, ale też odpowiednią motywację. Bardzo ważne jest żeby z tą motywacją nie przesadzić, tak jak pan wspomniał - to jest jeden mecz i zawsze można dorobić w następnym meczu. Także to nastawienie mentalne musi być optymalne, że chcemy wygrać. Ten poziom motywacji jest duży, ale też nie ma mowy tutaj o jakimś stresie, że sparaliżuje nas stawka tego spotkania. Myślę, że tak nie będzie. Jedziemy zrobić wszystko, żeby wygrać mecz, przeciwnik ma takie same plany, natomiast wiadomo, że my bardzo chcemy i wiemy, że ta gdzieś tam oczekiwania były inne, potrzebowaliśmy czasu... Wierzymy w to, że przyjedziemy do Białegostoku z pucharem.
Wiadomo, że trenerzy o zespole przeciwnika nie lubią opowiadać, ale to co ostatnio zdarzyło się w Gdańsku - duże kontrowersje, dużo emocji, też dosyć napięty kalendarz gier Lechii, o wiele większa presja, niż w przypadku Jagiellonii... to wszystko powinno działać na korzyść Jagiellonii, czy to kompletnie przy takim meczu nie ma żadnego znaczenia?
Nie wiem dlaczego presja ma być większa dla Lechii. Wydaje mi się, że presja jest podobnie rozłożona na oba zespoły.
Lechia mówi o presji w lidze.
Myślę, że tutaj ten mecz z Legią był bardzo ważny dla nich i oni też jednak są jeszcze w tej walce o mistrzostwo Polski i muszą na pewno tutaj pilnować, ale z drugiej strony - jeżeli nam się nie powiedzie w Pucharze, też musimy ligi pilnować, żeby pograć o czwarte miejsce, bo jednak cel jest. Boisko jest równe i to jest ważne, że my i Legia mamy tych meczów praktycznie tyle samo.
Wiadomo jak Lechia gra, wiadomo, że to bardzo solidna drużyna w obronie, bardzo wyrachowana. Jagiellonia jeśli jest w dyspozycji, też w obronie i ataku jest niezła... Gdzie ten mecz tak naprawdę się rozegra? W głowach, na boisku, w środkowej strefie, w obronie, w defensywie, na ławce, na trybunach?
To jest taki mecz, w którym kto popełni mniej błędów to wygra. Mimo wszystko każdy będzie chciał gdzieś tam na swoich warunkach rozegrać to spotkanie, jednak tak jak pan wspomniał - Lechia jest drużyną, która gra bardzo wychowany futbol, bardzo zdyscyplinowany taktycznie. Tutaj ta koncentracja, jeśli chodzi o nasz zespół, będzie odgrywała kluczową rolę, żebyśmy nie dopuszczali do sytuacji, bo ich dużym atutem jest to, że nie potrzebują wielu sytuacji żeby zamienić to na bramkę i tutaj jest bardzo ważna nasza koncentracja.
Czy trener Ireneusz Mamrot przed takimi ważnymi meczami miewa prorocze sny?
Nie, nie, nie...
A przesądny trener jest?
Nie, nie...
W tych samych skarpetkach na mecz?
Nie, nie, nie...
... goli się trener przed każdym meczem?
... przed każdym meczem. Nie podchodzę, żeby się nie golić... czy prawą nogą wchodzić na boisko... Jedyny mój przesąd od wielu lat, to jest gwizdek sędziego - kiedy rozlega się w szatni, to ostatni wychodzę i to jest jedyna rzecz, którą robię.
Spotkanie Jagiellonii Białystok z Lechią Gdańsk będziemy transmitować na naszej antenie. Mecz rozpocznie się o 16:00, a spotkanie komentuje Jerzy Kułakowski.