Radio Białystok | Gość | dr Tomasz Łabuszewski - naczelnik Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN w Warszawie
Gdyby radni podjęli uchwałę o zmianie nazwy ulicy mjr. Łupaszki, "to by oznaczało, że nie tyle Zygmunt Szendzielarz nie jest godny Białegostoku, tylko Białystok nie jest godny Zygmunta Szendzielarza" - mówi historyk.
Czy w Białymstoku powinna być zmieniona nazwa ulicy imienia mjr. Zygmunta Szendzielarza ps. Łupaszko? Z taką propozycją wystąpił jeden z podlaskich posłów. Wspierają go w tym niektóre środowiska. Natomiast organizacje niepodległościowe są temu przeciwne.
O tej sytuacji z dr. Tomaszem Łabuszewskim z Instytutu Pamięci Narodowej rozmawia Lech Pilarski.
Lech Pilarski: Jakby pan skomentował sugestie, że należy zmienić nazwę ulicy w Białymstoku majora Łupaszki?
dr Tomasz Łabuszewski: Trudno nie ocenić tego inaczej jak pewnej hucpy politycznej. A to jest tak, że na przestrzeni ostatnich wielu, wielu lat w zakresie wiedzy naukowej na temat działalności pana majora nie poznaliśmy żadnych nowych elementów, które mogłyby prowadzić do zmiany optyki postrzegania jego działalności niepodległościowej.
Zarówno dramat jaki rozegrał się w Dubinkach, jak i spalenie Wiluków, Potoki to są fakty, które opisywali historycy kilkanaście lat temu. Umieściwszy te wszystkie tragiczne zdarzenia w kontekście tego, co działo się na Wileńszczyźnie i na Białostocczyźnie w 1944 i 45 r., no trudno sformułować tezę o tym, że Zygmunt Szendzielarz nie jest jednym z najwybitniejszych dowódców polowych konspiracji niepodległościowej.
Ale nie mamy bohaterów niekontrowersyjnych? Pojawia się teraz wiele sugestii, że mamy cały zastęp wybitnych, a czasami powołujemy bohaterów, którzy wzbudzają kontrowersje.
A co to znaczy "wzbudzają kontrowersje"? Mówimy o bohaterach z krwi i kości. W przypadku Zygmunta Szendzielarza o oficerze, który do końca pozostał wierny złożonej kiedyś przysiędze. Nie ma w tym żadnej kontrowersji. Jeżeli mówimy o jego drodze życiowej, to przede wszystkim powinno się obok jego nazwiska umieścić hasło "bohater konsekwentny".
Ale są środowiska, które się z tego rodzaju opiniami i interpretacjami nie zgadzają. Poza tym odzywają się głosy zza granicy, które również poddają niektórych patronów w wątpliwość.
Każdy ma prawo do swojej oceny. Rozdzielmy tylko głosy publicystów bądź też osób postronnych, których wiedza na temat rzeczywistej drogi życiowej osób publicznych jest niewielka, od dyskusji naukowej.
Ja powiem wprost, że poza jednym historycznym publicystą, jednym historykiem większość historyków polskich zajmujących się konspiracją niepodległościową - zarówno drugiej wojny, jak i tego wymiaru antykomunistycznego - ocenia tę postać jako wybitną.
Nie przekonamy na przykład środowiska białoruskiego, które ma zastrzeżenia.
To, że nie przekonamy środowiska białoruskiego, pozwala zadać pytanie, jakimi kryteriami w ocenie to środowisko się kieruje. Czy jakikolwiek akt wrogi w stosunku do tej społeczności jest już dowodem na zbrodniczość działalności owego człowieka? Jeżeli tak, to rzeczywiście dyskusja na poziomie merytorycznym będzie utrudniona.
Ja chcę głęboko podkreślić, że Zygmunt Szendzielarz jako oficer zawodowy był postacią apolityczną, nie był związany z żadnym nurtem politycznym - ani z prawicą, ani z lewicą. Jego głównym wyznacznikiem służby publicznej, za którą należy uważać służbę w konspiracji, była walka o wolną Polskę. Jeżeli na drodze do odzyskania tej niepodległości stali kolaboranci litewscy albo kolaboranci białoruscy, to zadaniem było zastosować wobec nich takie a nie inne środki.
Bo nowych faktów czy w sprawie Łupaszki, czy w sprawie Burego nie znaleziono. Mamy cały czas do czynienia z interpretacjami, z różnymi poglądami na tę czy inną postać.
Znaczy w przypadku Zygmunta Szendzielarza mamy do czynienia z jednostkowymi opiniami negatywnymi środowiska naukowego, w przypadku Burego jest to bardziej rozdzielone, te opinie są bardziej złożone. Ale w żadnym razie, ani w pierwszym, ani w drugim przypadku, nie mówimy o sytuacji jednoznacznie deprecjonującej dorobek niepodległościowy tych oficerów.
Czy analizując te wszystkie wydarzenia, mamy do czynienia z grą polityczną, czy raczej dochodzi pan do wniosku, że powinniśmy więcej rozmawiać, więcej wiedzy na temat i tamtych czasów, i tych postaci zdobywać?
Będąc naukowcem dyskusja jest normalną, przypisaną do tej nauki formą wymiany poglądów. Ja mogę ubolewać nad tym, że historia w dzisiejszej Polsce zostaje zjadana przez politykę, której wyznacznikiem są doraźne korzyści a nie budowanie pewnej wspólnoty tradycji.
Ale mamy do czynienia ze społeczeństwem, które jest podzielone narodowościowo, religijnie...
Tak, ale jest ono podzielone głównie za sprawą polityków a nie naukowców. Ja jestem naukowcem i bardzo chciałbym podyskutować na ten temat z moimi adwersarzami, o ile by tacy się znaleźli. Natomiast ma się wrażenie takie, iż nie mając argumentów, proszą oni o pomoc polityków, którzy przenoszą tę dyskusję na poziom, który - mówiąc wprost - jest dla mnie nie do przyjęcia.
Gdyby taka uchwała przez radnych dotycząca zmiany nazwy ulicy została podjęta, to...
To by oznaczało, że nie tyle Zygmunt Szendzielarz nie jest godny Białegostoku, tylko Białystok nie jest godny Zygmunta Szendzielarza.