Radio Białystok | Felieton | Budżetowa ekwilibrystyka - felieton Adama Dąbrowskiego
A miało być tak pięknie, czyli sucho. Osłonięte przed nieprzychylną pogodą boisko wielofunkcyjne orlik i zadaszone korty tenisowe… Wszystko to Łomża miała mieć jeszcze w tym roku. A już teraz można ogłosić - nic z tego nie powstanie. Przynajmniej nie w tym roku.
Zamiar przykrycia kortów przy stadionie prezydent Łomży obwieścił na początku tego roku po spotkaniu m.in. ze środowiskami tenisowymi i dyrektorem MOSiR-u. "Uważam, że inwestycja jest potrzebna. Skorzystają na niej nie tylko miłośnicy tej dyscypliny sportu, ale też Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji, który zyska dodatkowych klientów w okresie jesienno-zimowym" – stwierdził wówczas prezydent Mariusz Chrzanowski.
Szybko udało się przekonać grupę radnych, którzy dokonali koniecznych zmian w budżecie, w którym znalazło się 300 tys. zł na ten cel. Nie wiadomo było, kto wymyślił taką sumę i czym chciał te korty przykryć, bo w kolejnych przetargach okazało się, że jedna firma gotowa jest to zrobić za nieco ponad milion złotych, a jej konkurent prawie dwukrotnie drożej. A takich pieniędzy w budżecie nie ma.
Jeszcze gorzej sprawa wygląda z zadaszeniem drugiego obiektu MOSiR-u, czyli boiska orlik przy ul. Katyńskiej.
Ta inwestycja miała być wykonana w ramach budżetu obywatelskiego. I to nic, że z jego regulaminu zniknęły nagle zapisy, że inwestycja nie powinna być lokowana na terenie placówki finansowanej przez miasto i nie może generować dodatkowych kosztów w przyszłości. Nic to nawet, że pomysł do budżetu zgłosił ktoś, kto nazywa się dokładnie tak samo, jak pracownik MOSiR-u. Bo może to przypadkowa zbieżność? A nawet jeśli nie, to jako mieszkaniec miasta, miał do tego prawo. Bardziej dziwi, że komisja rozpatrująca wnioski bez żadnych wątpliwości uznała, iż uda się to zrobić za pół miliona złotych (bo taki jest limit finansowy zadania). Tymczasem w Internecie można było znaleźć informacje, że już kilka lat temu gdzieś w Polsce taką inwestycję wyceniano od 700 tys. do ponad miliona złotych. W Krakowie niedawno odrzucono pomysł zadaszenia orlika z budżetu obywatelskiego, bo oszacowano, że trzeba by na to wydać… półtora miliona.
I to jest chyba cena bardziej realna, bo w ub.r. w Rawiczu przykryto boisko dachem za 1 mln 300 tys. zł. Jak więc łomżyńscy specjaliści od sportu i od inwestycji wymyślili, że można to zrobić za pół miliona, pozostanie chyba zagadką...
Chyba że jej wytłumaczeniem jest paragraf 3. regulaminu budżetu obywatelskiego Łomży. Uwaga, cytuję: „W przypadku niezrealizowania zadania w danym roku z przyczyn niezależnych, zadanie zostanie uwzględnione w budżecie miasta na rok kolejny”. A przecież podanie przez potencjalnych wykonawców realnych kwot, nawet jeśli znacznie przekraczają określoną sumę, od miasta przecież nie zależy.
Za to jest podstawa, żeby zadaszenie boiska administrowanego przez MOSiR bocznymi drzwiami wprowadzić do przyszłorocznego budżetu Łomży, już nie tego obywatelskiego. No i są jeszcze korty, które już w tym budżecie przecież były, trzeba więc tylko zwiększyć sumę na przykrycie dachem także ich.
Czy moje przypuszczenia są słuszne, okaże się już niebawem - kiedy prezydent oficjalnie zaprezentuje projekt wydatków miasta na następny rok.